*
Mecz trwał już tak długo. Minęło niewiele minut, ale Kuroko
czuł, jakby minęły całe godziny. Bo za każdym razem, kiedy Akashi patrzył się
na niego, odzywał się do niego, ruszał się w ten specyficzny sposób czy wydawał
swoje rozkazy, nie mógł przestać przypominać sobie, jaki kapitan Rakuzan był
dawniej. Jaki potrafił być przy nim spokojny, kochający, łagodny. Każdy dotyk,
choćby przypadkowe otarcie się, doprowadzały go niemal do szaleństwa. Nawet
Kagami, nie odznaczający się największym wyczuciem, dostrzegł, że z jego
przyjacielem coś jest nie tak. Że chociaż gra normalnie i pozornie w jego zachowaniu nic się nie
zmienia, atmosfera wokół niego jest jakaś inna. Po jakimś czasie zaczął się
domyślać, ale nie do końca do niego docierało, bo przecież… Nie dość, że facet,
to jeszcze Akashi? Ten psychol? Ale,
w czasie przerwy, kiedy Seirin przybite prawie tak bardzo jak po pierwszym
meczu z Touou i obawiające się przegranej bardziej niż kiedykolwiek zbierało
siły, w końcu zrozumiał, że dla ukradkowych spojrzeń pełnych bólu, które Tetsuya
rzucał w kierunku drugiej ławki, nie ma innego wytłumaczenia. Taiga martwił się
tym, ale z jakiegoś powodu bał się powiedzieć czegokolwiek poza prostym „Kuroko,
nie dołuj się! Możemy z nimi wygrać!” którego można było się po nim spodziewał.
I wygrali, chociaż kosztowało
ich to wiele - bólu, potu i skrywanych przed innymi łez. Kiedy stanęli przed
sobą, dziękując za grę, na twarzy Seijurouu, nie do końca otrząśniętego jeszcze
z szoku po pierwszej w życiu przegranej, po raz pierwszy od bardzo, bardzo
długiego czasu pojawiło się coś, co przypominało szczery uśmiech.
-Dziękuję
ci, Tetsuya.-ten otworzył szeroko oczy, nie wierząc w to, co słyszy. Ale nie
zdążył mu nawet odpowiedzieć. „Dziękujemy za grę!” i rozejście się w dwa różne
korytarze. I nie usłyszał cichego „być może jednak nie zawsze mam rację.
Przepraszam” – słowa te dotarły tylko do Nebuyi, który i tak nie skojarzył, o
co chodzi. A szkoda, bo to nie było coś, czego ktokolwiek nieco szybciej
myślący spodziewałby się po tym zawodniku.
Kuroko wyglądał, jakby ktoś
wymierzył mu siarczysty policzek. Nigdy wcześniej i nigdy później Kagami nie
miał zobaczyć takich emocji na jego twarzy. Kiedy przebrali się i wyszli z
hali, otoczeni tłumami gapiów i reporterów, którzy chcieli wywiadu, stwierdził,
że musi mu coś zasugerować.
-Kuroko…
-Tak,
Kagami-kun?
-Wydaje
mi się-skinął ręką za siebie, tam gdzie stali przegrani-że ktoś chce ci coś
powiedzieć.
Kiedy dawni kochankowie stanęli
naprzeciwko siebie, dopiero teraz dawny widmowy szósty zawodnik Teikou odczuł,
jak ciężki ciężar nosił na sercu przez ostanie miesiące. I że ciężar ten
właśnie spadł.
Riko wysłała Taigę, by poszukał
Tetsuyi. Miał on szczery zamiar znalezienia go i przyprowadzenia do trenerki,
ale… Kiedy zobaczył Akashiego przyciskającego jego przyjaciela do ściany i
usłyszał powtarzane raz po raz „Tetsuya… Tetsuya…” stwierdził, że może poudaje,
że go nie widział. Przynajmniej przez jakiś czas.
-Nie,
trenerze. Nie mam pojęcia, gdzie się podział.
*
Nananananana
*Pomińmy fakt, że nie do końca rozumiem zakończenie, bo moje zboczone myśli nie dają mi tego zrozumieć*
OdpowiedzUsuńPoryczałam się. Bądź przeklęta, bo ryczę jak coś, co dużo płacze.
Yui- sama *ja taki lizus* proszę wytłumacz miiii
To już koniec? To nie może być koniec :c
OdpowiedzUsuńCHCEMY KOLEJNEJ CZĘŚCI!
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się, też chce następnej części :3 tak mało tego pairingu jest w internetach, że nie możesz tak sobie tego zostawić! Tak więc zyczę weny.
OdpowiedzUsuńMariyako, twoje zboczone myśli ten jeden raz się nie mylą XD. A co do następnej części... Sporo osób tu i nie tu pisało mi, żeby ją zrobić, więc pewnie się pojawi. Tylko będzie bardziej milusia niż dwie poprzednie, bo w końcu happy end. .-.
OdpowiedzUsuńRównież czekam na kolejną część, wstawiaj szybko ;w; Weny~
OdpowiedzUsuńCzemuż to takie krótkie. Tak świetnie napisane, ale pikanterii nie ma :( Ale i tak mega!
OdpowiedzUsuńZniszczyłaś moje marzenia o Kagami x Kuroko ;3; Jak mogłaś?! *foch forever na pięć minut z przytupem, jak za starych podstawówkowych czasów* Ale końcówka to mnie zabiła *zaciesz* Nie pogardziłabym, gdyby miało to więcej części, ale o tym mogę się przekonać dopiero potem. Cóóóż.. Przez ciebie chyba zaczęłam lubić ten ship.. *mysli załamana**potrząsa energicznie głową odrzucając od siebie te myśli* Nie. Ma. Mowy. Akashi jest tylko i wyłącznie Izumiego. ;3;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam