Spis treści

wtorek, 31 marca 2015

Swatki #4 - multipairing.

Taak! Nareszcie! *czeka na fanfary i komentarze ofc* Przepraszam za spóźnienie, następna powinna być na czas. Ostatnio zajmowało  mnie strasznie dużo rzeczy, zaczęłam treningi siatkówki i takie tam, na dodatek tę część pisałam strasznie długo, no ale. Jest. Hołp ju lajk it, jak zwykle. Dedyk znowu dla Kluski, za napisanie czegoś w rodzaju "to niech wena się pojawi bo jak nie to jej przypierdolę" XD
W rozdziale dominują AkaFuri i MidoTaka, bo czytelniczki chciały. <3
*


To znowu on. Widzi go któryś raz. Jakim cudem on zniesie ten wzrok? Jak przez dziesięć dni ma wytrzymać i nie oszaleć? Przecież to niemożliwe. Nawet, kiedy już nie było go widać, nie mógł skupić się na niczym, bo w pamięci miał cały czas jego dwubarwne oczy, delikatny uśmiech i majestatyczny chód. A kiedy obraz znikał, on sam pojawiał się znowu, jakby robił to specjalnie. Teraz, kiedy on przechodził obok boiska, na którym trenowało Seirin, wydało mu się, że słyszy jego głos, mówiący miękko „Kouki…”. To pewnie nieprawda, jakieś złudzenie, ale samo spojrzenie tych kocich oczu wystarczyło, by Furihacie zakręciło się w głowie. Strach? Nie, to nie strach. Nie tylko. Tak, cały czas bał się Akashiego, ale to było coś więcej. Jakby… Był zahipnotyzowany.
                To działo się od czasu, kiedy zobaczył go po raz pierwszy, a nasiliło się, kiedy wygrali mecz z Rakuzan. Bo wtedy w Seijuurou zaszła jakaś zmiana. Poza wszystkim innym zaczął zwracać dziwnie uwagę na rezerwowego gracza Seirin, niemal bez przerwy siedzącego na ławce. Patrzeć na niego z tym dziwnym zainteresowaniem.
-Furihata? Furihata? FURIHATA!-wszyscy zawodnicy zbiegli się, gdy spostrzegli, że w samym środku treningowej gry nagle jeden z nich zachwiał się, wymamrotał coś absolutnie niezrozumiałego i upadł na ziemię. Riko przyklękła przy nim, marszcząc brwi.
-Znowu zemdlał… Spróbujmy go ocucić. Zwykle, kiedy mu się to zdarza, załatwiamy to bez wzywania lekarza.-Faktycznie, jako że nie była to pierwsza utrata przytomności przez chłopaka, trenerka nauczyła się już, co powinna robić. Najpierw sprawdziła podstawowe rzeczy – oddech, rytm serca, reakcję na światło. Jak zawsze – wszystko okej, tylko nagle przestał kontaktować.
-Furi? Furi? Słyszysz mnie?-kilkakrotnie uderzyła go lekko po twarzy – lekko, nie to, co zwykle, kiedy chciała w jakiś sposób ukarać zawodników. Jego powieki uniosły się lekko, mrugnął kilkakrotnie i spojrzał nieco przytomniej. Pomogła mu wstać.-Co ci się dzieje? To już drugi raz od przyjazdu tu!-Domyślała się, oczywiście, że tak, i jej druga, ukryta na co dzień osobowość yaoistki właśnie piszczała gdzieś z tyłu głowy, ale musiała zachować jakieś pozory. Ciekawe, co powiedzieliby gracze jej drużyny, gdyby ucieszyła się głośno, że Kouki mdleje na widok kapitana Rakuzan. Bo dowodziło to chyba silnych uczuć do niego… A i Akashi jakoś dziwnie zwracał na niego uwagę, więc wygląda na to, że pomysł Momoi nie był pozbawiony sensu, chociaż wydawał się taki na pierwszy rzut oka.
-Już w porządku, trenerze. Możesz mnie puścić. To tylko… Nie wiem, co się stało.
-Może to jakieś inne powietrze? Wiecie, przyzwyczaił się do miasta i musi przywyknąć, że tak tu świeżo…-zastanowił się na głos Kagami, a Hyuuga popukał się teatralnie w czoło.
-Chyba ta gra z Aomine na mózg ci padła!
                Tymczasem Aida dyskretnie odciągnęła Kuroko na bok.
-Hej, Kuroko, mógłbyś z nim pogadać? Wydaje mi się, że jako jedyny domyślasz się, co stało się z Furihatą… Może będziesz w stanie mu pomóc?
-Tak, Riko-san.-Nie było możliwości, by się domyślił, ale kiedy odchodziła, by obserwować z dalszej odległości wznowioną grę, czuła na sobie badawczy wzrok błękitnych oczu.
                Wyglądało na to, że ta jedna sprawa może załatwić się bez interwencji spiskujących dziewczyn.
***
Po obiedzie praktycznie wszyscy dostali trochę czasu na sjestę. Tetsuya poprosił wówczas kolegę z drużyny, by chwilę porozmawiali. Wyszli na zewnątrz i usiedli na wąskiej, metalowej ławce.
-Furihata-kun.
-Tak?
-Riko-san prosiła mnie, bym spróbował zaradzić coś na twoje omdlenia-Kuroko od razu przeszedł do rzeczy. Tamten zbladł.-Może wygląda to, jakbyś miał problem ze zdrowiem, ale tak naprawdę… To Akashi-kun, prawda?-Teraz Kouki dla odmiany poczerwieniał.
-Znaczy… To nie chodzi o niego-oczywiście, że chodzi o niego, ale nie powie tego tak wprost!-tylko o jego wzrok. Wiem, że się zmienił, ale wzrok ma taki sam, jeśli chce.
-Rozumiem. Akashi-kun miał taki wzrok od kiedy zyskał oko imperatora… Teraz używa go rzadko, ale mimo wszystko zdarza mu się to.-Jednego nie wypowiedział – był niemal przekonany, że Seijuurou nigdy nie interesował się w taki sposób inną osobą. Z jakiegoś powodu upatrzył sobie Furihatę. Z jakiego? To pozostawało w sferze domysłów, ale jako osoba z natury pomocna, Widmowy Szósty Zawodnik Teikou postanowił, że to zmieni.-Porozmawiam z nim. Myślę, że tego nie kontroluje.
                Przeciwnie, kontroluje całkiem dobrze i obydwoje o tym wiedzieli. Ale nikt tego nie powiedział ani w tej chwili, ani później, kiedy już wracali. Tetsuya tylko uśmiechnął się nieco zagadkowo.
-Powodzenia, Furihata-kun.
I tym razem ten nie wiedział zupełnie, co powinien odpowiedzieć.
***
                Również Shuutoku doczekało się przerwy poobiedniej. Trwała zaledwie pół godziny i po meczu treningowym nawet nie zdążyli wyschnąć, kiedy ich zawołano. Kiedy dowiedzieli się, że czeka ich ćwiczenie wytrzymałościowe, kilku rozważało ucieczkę z obozu, ale ostatecznie zostali powstrzymani.
-Waszym zadaniem będzie bieganie wzdłuż plaży, tam i z powrotem, przez jakiś czas. Gdybyście tracili siły, będę miał gotowe napoje izotoniczne, ale oszczędzajcie się. Tu nie chodzi o szybkość, tylko o wytrzymanie jak najdłużej.
-A ty, trenerze?-jęknął Takao, który nienawidził biegania.
-A ja będę stał i się patrzył. Zaczynamy od teraz.
                Dotarli na plażę, a trener wyjął zegarek. Szybko stało się jasne, że na piasku będzie im wygodniej bez butów, więc zawodnicy stali na prowizorycznej linii bosi i bardzo źli.
-Uwaga… Start!-gwizdek rozbrzmiał głośno i dosłyszała to nawet Riko, która ze względu na Furihatę postanowiła poczekać z treningiem jeszcze trochę. I, skoro miała chwilę czasu, błyskawicznie przybiegła obserwować rywali. Choć oczywiście tym razem nie do końca o to jej chodziło.
                Takao ostentacyjnie biegł bardzo powoli – w zasadzie można byłoby uznać to za chód, gdyby trochę niżej podnosił nogi. Niektórzy zawodnicy pognali do przodu, inni biegli spokojnie, bez pośpiechu (to ci bardziej doświadczeni, jak Ootsubo, Kimura i Miyaji, którzy pojechali, by pożegnać się z drużyną). Midorima miał słabą kondycję, jeśli chodziło o biegi, i w zasadzie również planował biec wolno, ale z jakiegoś powodu czuł się niezręcznie myśląc o tym, ze miałby biec równo z Kazunarim, więc rzucił się do przodu. Tylko że zrobił to zbyt intensywnie i już przy pierwszym zawróceniu zaczął ciężko dyszeć. W końcu był zmuszony, by trochę przystopować… Co oczywiście skończyło się tym, że biegli obok siebie. Przez dłuższą chwilę Takao usiłował zagadywać, ale jego przyjaciel (bo byli przyjaciółmi, prawda?) odpowiadał półsłówkami albo wcale, więc się poddał. Przez dłuższą chwilę przemieszczali się w równym tempie. Tyle że wbrew pozorom niższy chłopak był w tym całkiem niezły, po prostu mu się nie chciało. A Shintarou.. Cóż.
W pewnym momencie po prostu potknął się o jakąś piaskową górkę i przewalił przed siebie. A że do obydwu już mało co docierało, Takao zauważył to dopiero, gdy się o niego potknął i też się wywrócił. Lądując na nim.
-Takao? Zejdź!-dobiegł nieco przytłumiony głos z dołu.
-Przepraszam, że na ciebie wpadłem, Shin-chan, nie zauważyłem…-usiłowali się niezgrabnie podnieść. I ten moment Aida uznała za najlepszy, by wkroczyć do akcji. Podbiegła do nich i pomogła wstać.
-Midorima-kun? Takao-kun? Żyjecie?-zapytała z autentyczną troską w głosie.
-Taak. Dzięki, trenerko Seirin.
-W porządku. Widzę, że macie jakiś problem… Wiecie co, a może złapiecie się za ręce? To zwykle pomaga!-nie czekając na odpowiedź, Riko chwyciła dłonie dwóch zawodników i połączyła je pewnie.-No, biegnijcie! A gdybyście potrzebowali trochę dodatkowej energii, to wasz trener przecież ma izotoniki!-popchnęła ich i faktycznie ruszyli przed siebie. Obydwoje czuli się dziwnie, ale kto dyskutuje z trenerką Seirin? Każdy wiedział, jaka potrafi być straszna. Poza tym rzeczywiście trzymanie się za ręce pomagało, bo gdy któryś tracił siły, drugi mógł go podtrzymać. Nawet tsundere był z tego skrycie zadowolony, ale… Ale…
-Shin-chan? Jesteś cały czerwony…
-Wcale nie! Znaczy, to ze zmęczenia!
-Ze zmęczenia nigdy nie czerwieniejesz, tylko robisz się zziajany.
-Teraz jestem bardziej zmęczony! Nie wyobrażaj sobie… Czegoś! A poza tym, nie mów takich rzeczy, bo cię puszczę.
-Shin-chan… Wstydzisz się mnie?
-TAKAO!
*
Riko mały spiskowiec.

niedziela, 22 marca 2015

Swatki #3 - multipairing.

Zapraszam na trzecią część! Jest fchuj AoKagi, bo mam na to taaaaką fazę. Aha, uwaga na wulgaryzmy! Mogą wyskoczyć z tekstu i gryźć!
Z góry dzięki za komentarze!
I dedyk dla Kluski, która czyta każdy mój post i na grupie polskich yaoistek cieszy się ze wszystkiego, co napiszę, i wyraża opinię. Moja wierna czytelniczko - dziekuję <3
Indżoj.
*


Midorima zsunął się na sam brzeg łóżka, dzięki czemu Takao, leżący normalnie, miał dużo miejsca, by się wyciągnąć. Usiłował co prawda skłonić Shintarou do położenia się tak, by nie było ryzyka, że spadnie, ale spotkał się z urażoną odmową. Kasamatsu był bliski skopania Kise na podłogę za każdym razem, gdy się odzywał, bo nie wiadomo czemu model zachowywał się w sposób jeszcze bardziej egzaltowany niż zwykle. Hyuuga zachowywał się, jakby się obraził i zwinął się w kulkę, podczas gdy Kiyoshi usiłował nakłonić go, by się odwrócił i przestał udawać złego. Mitobe ułożył się twarzą do ściany, podczas gdy Koganei z niewiadomych przyczyn przytulił się do niego jak mały kot. Aomine i Kagami spali na samych granicach łóżka i bardzo uważali, by się nie dotknąć. Wcześniej usiłowali pozrzucać się nawzajem na ziemię, ale okazało się to niemożliwe bez poważnych uszczerbków na zdrowiu i psychice. Momoi i Riko po prostu się położyły, starając się do siebie nie zbliżać. Jako że przebierały się też w tym pokoju, nie obyło się bez wrednych komentarzy na temat miseczek. Murasakibara… Cóż, zajął sobą większość miejsca, więc przestrzeń osobista Himuro była nieco naruszona. Ostatecznie leżał nieco wtulony w rękę i klatkę piersiową Atsushiego i nie do końca wiedział, co zrobić, by zmienić ten stan, a czuł się bardzo niezręcznie, zwłaszcza od czasu, kiedy ten stwierdził, że „Muro-chin słodko pachnie”. I tak, jakimś cudem, udało im się dotrwać do poranka.
                W pokoju numer 13 zapadła irytująca cisza. Obydwaj jego mieszkańcy usiłowali się ubrać i ogarnąć, czując się zasadniczo zażenowani obecnością drugiego.
-…Witaj, Ahomine.
-Wit… Znaczy, nazwij mnie tak jeszcze raz, Bakagami!
-Sam mnie bez przerwy obrażasz!
-Bo jesteś żałosny! Bez pomocy Tetsu i senpaiów w życiu nie wygrałbyś tego pieprzonego meczu!
-A, to o to masz pretensje! Cały czas się nie pogodziłeś z tym, że przegraliście? Poza tym, na Kuroko jakoś się tak nie wkurwiasz.
-Ty jesteś milion razy bardziej wkurwiający!
-Tak? Dlaczego?!
-Bo… To nawet nie było twoje zwycięstwo! Jeden na jednego zawsze przegrywasz!
-Nie wyobrażaj sobie! Spróbujemy teraz? Chodź, przekonamy się! – Aomine i Kagami wybiegli z pokoju, ubrani niestarannie i w ogóle nie uczesani, i zgodnie skierowali się do tego, gdzie nocowały Momoi i Riko. Tylko że nie do końca zapamiętali, który to.
-Bakagami…
-Ahomine…
-Ich to był 16 czy 17?
-Nie wiem…
-Sprawdzamy?
-Sprawdzamy.
                     I tym sposobem otworzyli drzwi pokoju, w którym Kasamatsu właśnie przyciskał Kise, wyższego od niego o ponad dziesięć centymetrów, do ściany i wrzeszczał.
-Ty kretynie! Żaden licealista… - miał zamiar powiedzieć „żaden licealista się tak nie zachowuje”, ale spostrzegł intruzów, zorientował się, że przez tego idiotę zapomniał zamknąć wieczorem drzwi, i puścił młodszego chłopaka, który opadł bezsilnie na podłogę.
-Senpai…
-CICHO! Co wy tu robicie?
-Szukaliśmy pokoju Satsuki i Riko…
-To obok - odparł Yukio spokojniejszym głosem.-Nie myślcie za dużo, chciałem go tylko ochrzanić.
-Ta…
-Senpai… Ni rzucaj mną tak brutalnie…
                     Faktycznie, Kasamatsu chciał ochrzanić Kise – po pierwsze za dziwacznie przesadne dbanie o siebie (to zrozumiałe, że jest modelem, ale BEZ PRZESADY, to obóz treningowy), po drugie za to… Intensywne okazywanie uczuć. Po odpadnięciu z Pucharu Zimowego coś mu odpieprzyło i zaczął zachowywać się… No, niemal jakby był zakochany w swoim senpaiu. Ale przecież to niemożliwe, no nie? NIE?
                     Tymczasem Taiga i Daiki znaleźli szukane dziewczyny i krzyknęli jednocześnie:
-Czy możemy szybko zagrać jeden na jednego przed treningami?
-Jacyś podejrzanie zgodni jesteście…-Aida uśmiechnęła się złośliwie, a oni spojrzeli na siebie z przerażeniem.-Ja się zgadzam. Spytajcie Harasawy-san.
-Dobrze.
                     Harasawa zgodził się, ponieważ i tak chciał poczekać z rozpoczynaniem faktycznych ćwiczeń do dziesiątej.
-Do dziesięciu punktów.
-TAK!-krzyknęli, po czym wybiegli w stronę jednego z boisk. Korytarz dalej dwie rywalki zjednoczone wspólnym celem przybiegły piątki. Riko postanowiła zacząć ćwiczyć z drużyną od razu po śniadaniu, więc zwołała wszystkich i zapowiedziała, że Kagami dołączy do nich, kiedy tylko skończy grę z Aomine (Kuroko uśmiechnął się jakoś dziwnie). Momoi zaś obserwowała grę tamtych dwóch.
                     Obydwaj rozwijali się w szokującym tempie. Już ostatnio, kiedy grali, robili niesamowite wrażenie, ale teraz byli jeszcze lepsi nawet bez wchodzenia w Strefę. Nawet Dai-chan, chociaż udawał zblazowanego, najwyraźniej ćwiczył bardzo dużo, bo jego styl był jeszcze bardziej lekki i nieprzewidywalny. Kagamin zaś z każdym dniem, z każdym treningiem skakał coraz wyżej, a jego siła i wytrzymałość rosły. Po cichu liczyła im punkty – na razie było ich siedem do ośmiu dla gracza Touou. Ale walka była wyrównana.
                     Jednocześnie z radością patrzyła na napięcie pomiędzy tą dwójką, pełne jakiś nieokreślonych, ale bardzo silnych uczuć, jej zdaniem nabierające czasem całkiem realnych, quasi-erotycznych kształtów. Żaden nie spuszczał wzroku z przeciwnika, zachowywali się niemal, jakby byli zahipnotyzowani. Nie liczyło się nic poza boiskiem. Dopiero teraz widać było wyraźnie, że to wrogowie stworzeni dla siebie. Nawet, gdy grały całe drużyny, nikt nie mógłby zaprzeczyć, że zawsze były to tak naprawdę starcia dwóch asów. Od wrogów nie jest daleko do kochanków. Nawet mówili do siebie zupełnie inaczej niż do kogokolwiek innego. Co było między nimi? Co ich łączyło? Wbrew temu, co możnaby sądzić, nie tylko yaoistki to widziały. Nawet w niektórych artykułach o sporcie pisano już o „niezwykłym ciśnieniu pomiędzy Taigą Kagamim a Daikim Aomine”.
                     Ostatecznie skończyło się wynikiem dziewięć do dziesięciu.
-Znowu przegrałeś, Baaakagami. Ale przyznaję, że się podciągnąłeś. Poprzednio byłeś słabszy.
-Następnym razem wygram!-wydyszał tamten, opadłwszy bezsilnie na ziemię. Jak zwykle, wykorzystał wszystkie siły w walce z tym idiotą. Dlaczego? Dlaczego tak mu zależało? Chociaż Seirin pokonało Touou, wynik walki między asami zawsze był odwrotny. Czyżby naprawdę zwycięstwo zawdzięczali Kuroko?
-Wygrasz? Moje możliwości też się zwiększają.
-Kiedyś muszą przestać – uśmiechnął się Taiga krzywo. Podszedł do automatu z napojami i poklepał się po kieszeniach. Jego uśmiech zbladł. –Eee… Ahomine… Masz może jakieś pieniądze?
-Chyba nie. Też by mi się przydały. Jebani właściciele, mogliby zapewniać trenującym koszykarzom picie za darmo!-na ciemnej skórze też pojawiły się strużki potu. Znowu dał z siebie wszystko. Nie wiedział czemu, ale nie chciał sobie za nic pozwolić przegrać z tą jedną osobą. Odwiecznym rywalem. Cudem spoza Pokolenia Cudów.
-Ja mam!-Momoi pojawiła się z nikim i kupiła dwa Pocari. Chłopcy patrzyli na nią z głupimi minami.
-Y… Dziękuję.
-Dziękuję, Satsuki.
-Nie ma za co! Należy wam się. To była emocjonująca gra.
-Patrzyłaś?-Kagami pokrył się rumieńcem. Z jakiegoś powodu zupełnie nie wiedział, jak obchodzić się z dawną menedżerką Teikou. Ta zorientowała się, że miała się nie przyznawać.
-…Tak. Czy pamiętacie, że macie teraz trening?-zmieniła temat.
-Kurwa, faktycznie!-zanim się rozdzielili, Aomine popatrzył za odchodzącą, szeroko uśmiechniętą Satsuki nieufnie.-Uważaj, Bakagami. Ona coś knuje. Tylko jeszcze nie wiem, co.
*
Eeee...

niedziela, 15 marca 2015

Swatki #2 - Multipairing

Zapraszam na drugą, dłuższą już, część. Ja jestem dosyć zadowolona, więc mam nadzieję, że i wy będziecie. I tak, jest tu malutki wątek yuri, gomenasai, taką mam naturę XD. Nie wiem, czy nie przesadziłam z tą sceną na końcu. Zresztą... Sami oceńcie.
*
-Satsuki, co to jest?
-Eee…
-Dlaczego łączysz mnie z Bakagamim?!
-Nie łączę! To…
-Tak?
-To tylko taki żart! Rozmawiałyśmy sobie z… Z trenerką Seirin…
-Z nią? Przecież jej nie znosisz.
-Och, ale czasem da się z nią pogadać. W każdym razie, tak sobie żartowałyśmy. Pomysł bez sensu, no nie? - Momoi roześmiała się nieco sztucznie.
-No dobrze - stwierdził Aomine, czując, że więcej się od niej nie dowie. Ale od tej pory postanowił się mieć na baczności.
                I rzeczywiście – wkrótce trener oznajmił im, że jadą na obóz treningowy z Seirin, Yousen i być może innymi drużynami. Zawodnicy podeszli do pomysłu nieco sceptycznie, ale co mogli zrobić? Ucieszyło ich jedynie, że dołączy do nich ta Alexandra Garcia, którą widywano z Kagamim Taigą i Himuro Tatsuyą, zawsze to jedna ładna laska więcej. Oczywiście mieli swoją, ale z niezrozumiałych dla reszty świata powodów nieco się jej obawiali.
                Ładna laska Touou była z siebie zadowolona. Wraz z Riko pracowały nad innymi trenerami, w Yousen poszło łatwo ze względu na wsparcie Alex, która domyśliła się ich planów i bardzo jej się spodobały (choć sama widziałaby Kagamiego z Himuro). Z Kaijou już prawie się udało, w Shuutoku było gorzej, ale i tak robiły postępy. Rakuzan… Cóż, to było najtrudniejsze, ale jako że z nieznanych przyczyn Aida zapaliła się do pomysłu zeswatania Akashiego i Furihaty, postanowiły się nie poddawać. Miały już tylko kilka dni, więc spędzały nad swoim zadaniem dużo czasu.
                Gdy w końcu nadszedł ten dzień wyczerpane, ale usatysfakcjonowane stanęły na peronie, patrząc na schodzące się drużyny. Nie było to łatwe, ale wszystkie sześć znalazło się w grupie wyjeżdżającej w jedno miejsce. Gdy członkowie Pokolenia Cudów po raz pierwszy od dawna stanęli przed sobą, napięcie stało się tak duże, że biedny Kouki znowu prawie nie zemdlał (to z całą pewnością miłość). Co prawda od czasu Pucharu Zimowego ich stosunki znacznie się polepszyły, ale tak silne charaktery zawsze miały jakieś problemy z dogadywaniem się. Poza Kuroko – ten był grzeczny jak zawsze i dobrze znosił nawet Momoi podduszającą go lekko, kiedy usiłowała go po prostu mocno przytulić. Na szczęście pociąg przyjechał w odpowiednim momencie – gdy odjeżdżali, w miejscu, gdzie stał Murasakibara pojawił się jeden z konduktorów i zaczął wygrażać podróżującym pięścią, wymachując jedną z miliona pustych paczek po słodyczach.
                Satsuki i Riko wiele by dały, żeby móc obserwować swoich „podopiecznych” (bo tak zaczęły o nich myśleć) w przedziałach, ale oczywiście trafiły na miejsca z trenerami i Alex. Nakatani z Shuutoku był spokojny i nieufny, Shirogane z Rakuzan elegancki i milczący, Takeuchi z Kaijou wyglądał na wiecznie niezadowolonego, znany już dobrze Momoi Harasawa z Touou inteligentny i jakby nieco zestresowany, a Araki z Yousen – po prostu straszna! Alex była najsympatyczniejsza z całej tej grupy, pomijając irytującą skłonność do całowania ludzi na przywitanie. Co jakąś godzinę (nie częściej, by nie wydało się to dziwne) trójka dziewcząt spacerowała sobie po wagonie, zaglądając do przedziałów. Dziwne – wszystkie pary, które sobie zaplanowały, celowały we wkurzaniu się nawzajem, pomijając Akashiego i Furihatę (ten drugi po prostu unikał Seijuurou)… I Murasakibarę z Himuro, bo Atsushi zasnął i oparł swoją wielką głowę na ramieniu biednego, przygniatanego Tatsuyi. Był to z perspektywy dwóch fujoshi zaiste uroczy widok, więc od razu powzięto milczące postanowienie, że to na tej dwójce skupią się najpierw.
***
                Pociąg dotarł na miejsce. Ośrodek okazał się być dużym, jednopiętrowym, sympatycznie wyglądającym budynkiem z ogromnym boiskiem i bieżnią, więc humory wszystkich od razu się poprawiły.
-Ale dużyyy…
-Ładnie tu!
-Widzę boisko! No, Bakagami, to co? Jeden na jednego?
-Pojebało cię?! Po podróży? Zresztą, nie po to tu jesteśmy… Ahomine.
-Jesteśmy tu dla treningu, kretynie.
„Kagami ma rację” pomyślała Aida, skrywając szatański uśmieszek ”Jesteście tu, żeby stać się parą. Ale jeden na jednego to dobra droga”
-Muro-chiiiin, jestem głodny.
-Atsushi, przed chwilą jadłeś!
-Murasakibara, nie jedz tyle! - Araki zdzieliła podwładnego drewnianym mieczem.
                No… W każdym razie większości się poprawiły. Przed gośćmi stanął dyrektor, niski człowieczek o sympatycznej, nalanej twarzy.
-Witamy! Rozumiem, że to sławne drużyny Yousen, Shuutoku, Rakuzan, Kaijou, Touou i Seirin? Bardzo się cieszymy! Niestety – zrobił smutną minę – ze względu na dużą liczbę gości wystąpiły pewne komplikacje. – Momoi ledwie powstrzymała chichot, bo te „komplikacje” były w rzeczywistości jej dziełem i w rzeczywistości nie istniały. Na szczęście pan Miura okazał się świetnym aktorem. – Okazuje się, że z braku innych pokoi część z was będzie zmuszona zanocować w dwuosobowych pokojach… Z jednym, dużym łóżkiem. – Rozległ się chór wściekłych głosów. Alex, która od razu zrozumiała, o co chodzi, zapytała, udając zmartwioną:
-A… Ile jest tych pokoi? To znaczy, ile osób musiałoby w takich spać?
-Hmmm…. – spojrzał na jakąś kartkę. – Dokładnie czternaście. – „Czternaście?! Miało być dwanaście!”
-Proponuję – odezwał się nagle Harasawa – aby dobrać do tych pokoi dobrze znających się członków tej samej drużyny. W ten sposób będzie to trochę mniej męczące.
                Tym sposobem, cudownie wsparte przez niewtajemniczonego przecież trenera Touou, dwie spiskujące dziewczyny miały znacznie ułatwione zadanie. Wyłoniono Midorimę i Takao (ten drugi się szczególnie nie zmartwił, więc może była nadzieja?), Kise i Kasamatsu (którego w ogóle nie powinno tu być, bo skończył już Kaijou, ale z jakiegoś powodu nie chciał rezygnować z tego wyjazdu), Murasakibarę i Himuro, Kiyoshiego i Hyuugę oraz (tego nie planowały) Mitobe i Koganei. Kiedy brakowało dalszych kandydatów, Riko zdecydowanym krokiem podeszła do Daikiego i Taigi.
-Wy. Bo ty – wskazała na Kagamiego – mi się narażasz, a poza tym musicie w końcu przestać się gryźć. – Próbowali protestować, ale przestraszyli się i umilkli, bo co można było zrobić, przeciwstawiając się tej niebezpiecznej osobie?
-To może – zaproponował Shirogane – Momoi i Aida wezmą ten siódmy pokój? Widzę, że jesteście zaprzyjaźnione. -  te spojrzały na siebie ze wstrętem, ale… Gdyby teraz zaprotestowały, ktoś mógłby zacząć coś podejrzewać. Trudno. Jakoś zniosą te dziesięć dni, prawda?
***
                Zapadała noc. Wszyscy rozlokowali się, najedli i obejrzeli otoczenie. Intensywne ćwiczenia miały zacząć się od jutra. Alexandra, która „przypadkiem” mijała właśnie te nieszczęsne „małżeńskie” pokoje, usłyszała zza drzwi pokoju 11 przytłumioną konwersację.
-Muro-chin, idźmy spać.
-Dobrze. Mówię to od pół godziny.
-Musiałem zjeść kolację!
-Zacznij się zdrowiej odżywiać. Nie możesz ciągle jeść tych chipsów.
-Muro-chin – ton stał się groźny – nie mów tak, bo cię zmiażdżę.
-Już to robisz… Na litość, Atsushi, nie rozkładaj się tak!
-Leżę normalnie.
-Zajmujesz całe miejsce!
-Tu się połóż, o, tu. Lepiej?
-Tak… Chociaż… Trochę… Nienaturalnie…
-Muro-chin, nie narzekaj, bo cię stąd zrzucę. A potem zmiażdżę.
-…
-…
-…
-Muro-chin, ładnie pachniesz.
-Co?
-Ładnie. Tak… Słodko. Co to?
-Boże, Atsushi, nie wiem! Zdaje ci się. Idź spać.
-Ale to tak słodko… Mmm…
-ATSUSHI, CO TY ROBISZ? Przestań! To, że śpimy w jednym łóżku, nie znaczy, że… To dziwne!
-Po prostu chcę poczuć ten zapach. Jest miły. Nie krzycz na mnie, bo…
-Atsushi – głos Himuro stał się zrezygnowany – Śpij.

-Dobranoc, Muro-chin.
*
I tym miłym akcentem zakończmy. Hehe.