W rozdziale dominują AkaFuri i MidoTaka, bo czytelniczki chciały. <3
*
To znowu on. Widzi go któryś raz. Jakim cudem on zniesie ten
wzrok? Jak przez dziesięć dni ma wytrzymać i nie oszaleć? Przecież to
niemożliwe. Nawet, kiedy już nie było go widać, nie mógł skupić się na niczym,
bo w pamięci miał cały czas jego dwubarwne oczy, delikatny uśmiech i
majestatyczny chód. A kiedy obraz znikał, on sam pojawiał się znowu, jakby
robił to specjalnie. Teraz, kiedy on przechodził
obok boiska, na którym trenowało Seirin, wydało mu się, że słyszy jego głos,
mówiący miękko „Kouki…”. To pewnie nieprawda, jakieś złudzenie, ale samo
spojrzenie tych kocich oczu wystarczyło, by Furihacie zakręciło się w głowie.
Strach? Nie, to nie strach. Nie tylko. Tak, cały czas bał się Akashiego, ale to
było coś więcej. Jakby… Był zahipnotyzowany.
To
działo się od czasu, kiedy zobaczył go po raz pierwszy, a nasiliło się, kiedy
wygrali mecz z Rakuzan. Bo wtedy w Seijuurou zaszła jakaś zmiana. Poza
wszystkim innym zaczął zwracać dziwnie uwagę na rezerwowego gracza Seirin,
niemal bez przerwy siedzącego na ławce. Patrzeć na niego z tym dziwnym
zainteresowaniem.
-Furihata? Furihata? FURIHATA!-wszyscy zawodnicy zbiegli
się, gdy spostrzegli, że w samym środku treningowej gry nagle jeden z nich
zachwiał się, wymamrotał coś absolutnie niezrozumiałego i upadł na ziemię. Riko
przyklękła przy nim, marszcząc brwi.
-Znowu zemdlał… Spróbujmy go ocucić. Zwykle, kiedy mu się to
zdarza, załatwiamy to bez wzywania lekarza.-Faktycznie, jako że nie była to
pierwsza utrata przytomności przez chłopaka, trenerka nauczyła się już, co powinna
robić. Najpierw sprawdziła podstawowe rzeczy – oddech, rytm serca, reakcję na
światło. Jak zawsze – wszystko okej, tylko nagle przestał kontaktować.
-Furi? Furi? Słyszysz mnie?-kilkakrotnie uderzyła go lekko
po twarzy – lekko, nie to, co zwykle, kiedy chciała w jakiś sposób ukarać
zawodników. Jego powieki uniosły się lekko, mrugnął kilkakrotnie i spojrzał
nieco przytomniej. Pomogła mu wstać.-Co ci się dzieje? To już drugi raz od
przyjazdu tu!-Domyślała się, oczywiście, że tak, i jej druga, ukryta na co
dzień osobowość yaoistki właśnie piszczała gdzieś z tyłu głowy, ale musiała
zachować jakieś pozory. Ciekawe, co powiedzieliby gracze jej drużyny, gdyby
ucieszyła się głośno, że Kouki mdleje na widok kapitana Rakuzan. Bo dowodziło
to chyba silnych uczuć do niego… A i Akashi jakoś dziwnie zwracał na niego
uwagę, więc wygląda na to, że pomysł Momoi nie był pozbawiony sensu, chociaż
wydawał się taki na pierwszy rzut oka.
-Już w porządku, trenerze. Możesz mnie puścić. To tylko… Nie
wiem, co się stało.
-Może to jakieś inne powietrze? Wiecie, przyzwyczaił się do
miasta i musi przywyknąć, że tak tu świeżo…-zastanowił się na głos Kagami, a
Hyuuga popukał się teatralnie w czoło.
-Chyba ta gra z Aomine na mózg ci padła!
Tymczasem
Aida dyskretnie odciągnęła Kuroko na bok.
-Hej, Kuroko, mógłbyś z nim pogadać? Wydaje mi się, że jako
jedyny domyślasz się, co stało się z Furihatą… Może będziesz w stanie mu pomóc?
-Tak, Riko-san.-Nie było możliwości, by się domyślił, ale
kiedy odchodziła, by obserwować z dalszej odległości wznowioną grę, czuła na
sobie badawczy wzrok błękitnych oczu.
Wyglądało
na to, że ta jedna sprawa może załatwić się bez interwencji spiskujących
dziewczyn.
***
Po obiedzie praktycznie wszyscy dostali trochę czasu na
sjestę. Tetsuya poprosił wówczas kolegę z drużyny, by chwilę porozmawiali.
Wyszli na zewnątrz i usiedli na wąskiej, metalowej ławce.
-Furihata-kun.
-Tak?
-Riko-san prosiła mnie, bym spróbował zaradzić coś na twoje
omdlenia-Kuroko od razu przeszedł do rzeczy. Tamten zbladł.-Może wygląda to,
jakbyś miał problem ze zdrowiem, ale tak naprawdę… To Akashi-kun, prawda?-Teraz
Kouki dla odmiany poczerwieniał.
-Znaczy… To nie chodzi o niego-oczywiście, że chodzi o
niego, ale nie powie tego tak wprost!-tylko o jego wzrok. Wiem, że się zmienił,
ale wzrok ma taki sam, jeśli chce.
-Rozumiem. Akashi-kun miał taki wzrok od kiedy zyskał oko
imperatora… Teraz używa go rzadko, ale mimo wszystko zdarza mu się to.-Jednego
nie wypowiedział – był niemal przekonany, że Seijuurou nigdy nie interesował
się w taki sposób inną osobą. Z jakiegoś powodu upatrzył sobie Furihatę. Z
jakiego? To pozostawało w sferze domysłów, ale jako osoba z natury pomocna,
Widmowy Szósty Zawodnik Teikou postanowił, że to zmieni.-Porozmawiam z nim.
Myślę, że tego nie kontroluje.
Przeciwnie,
kontroluje całkiem dobrze i obydwoje o tym wiedzieli. Ale nikt tego nie
powiedział ani w tej chwili, ani później, kiedy już wracali. Tetsuya tylko
uśmiechnął się nieco zagadkowo.
-Powodzenia, Furihata-kun.
I tym razem ten nie wiedział zupełnie, co powinien odpowiedzieć.
***
Również
Shuutoku doczekało się przerwy poobiedniej. Trwała zaledwie pół godziny i po
meczu treningowym nawet nie zdążyli wyschnąć, kiedy ich zawołano. Kiedy
dowiedzieli się, że czeka ich ćwiczenie wytrzymałościowe, kilku rozważało
ucieczkę z obozu, ale ostatecznie zostali powstrzymani.
-Waszym zadaniem będzie bieganie wzdłuż plaży, tam i z
powrotem, przez jakiś czas. Gdybyście tracili siły, będę miał gotowe napoje
izotoniczne, ale oszczędzajcie się. Tu nie chodzi o szybkość, tylko o wytrzymanie
jak najdłużej.
-A ty, trenerze?-jęknął Takao, który nienawidził biegania.
-A ja będę stał i się patrzył. Zaczynamy od teraz.
Dotarli
na plażę, a trener wyjął zegarek. Szybko stało się jasne, że na piasku będzie
im wygodniej bez butów, więc zawodnicy stali na prowizorycznej linii bosi i
bardzo źli.
-Uwaga… Start!-gwizdek rozbrzmiał głośno i dosłyszała to
nawet Riko, która ze względu na Furihatę postanowiła poczekać z treningiem
jeszcze trochę. I, skoro miała chwilę czasu, błyskawicznie przybiegła
obserwować rywali. Choć oczywiście tym razem nie do końca o to jej chodziło.
Takao
ostentacyjnie biegł bardzo powoli – w zasadzie można byłoby uznać to za chód,
gdyby trochę niżej podnosił nogi. Niektórzy zawodnicy pognali do przodu, inni
biegli spokojnie, bez pośpiechu (to ci bardziej doświadczeni, jak Ootsubo,
Kimura i Miyaji, którzy pojechali, by pożegnać się z drużyną). Midorima miał
słabą kondycję, jeśli chodziło o biegi, i w zasadzie również planował biec
wolno, ale z jakiegoś powodu czuł się niezręcznie myśląc o tym, ze miałby biec
równo z Kazunarim, więc rzucił się do przodu. Tylko że zrobił to zbyt
intensywnie i już przy pierwszym zawróceniu zaczął ciężko dyszeć. W końcu był
zmuszony, by trochę przystopować… Co oczywiście skończyło się tym, że biegli
obok siebie. Przez dłuższą chwilę Takao usiłował zagadywać, ale jego przyjaciel
(bo byli przyjaciółmi, prawda?)
odpowiadał półsłówkami albo wcale, więc się poddał. Przez dłuższą chwilę
przemieszczali się w równym tempie. Tyle że wbrew pozorom niższy chłopak był w
tym całkiem niezły, po prostu mu się nie chciało. A Shintarou.. Cóż.
W pewnym momencie po prostu
potknął się o jakąś piaskową górkę i przewalił przed siebie. A że do obydwu już
mało co docierało, Takao zauważył to dopiero, gdy się o niego potknął i też się
wywrócił. Lądując na nim.
-Takao? Zejdź!-dobiegł nieco przytłumiony głos z dołu.
-Przepraszam, że na ciebie wpadłem, Shin-chan, nie
zauważyłem…-usiłowali się niezgrabnie podnieść. I ten moment Aida uznała za najlepszy,
by wkroczyć do akcji. Podbiegła do nich i pomogła wstać.
-Midorima-kun? Takao-kun? Żyjecie?-zapytała z autentyczną
troską w głosie.
-Taak. Dzięki, trenerko Seirin.
-W porządku. Widzę, że macie jakiś problem… Wiecie co, a
może złapiecie się za ręce? To zwykle pomaga!-nie czekając na odpowiedź, Riko chwyciła
dłonie dwóch zawodników i połączyła je pewnie.-No, biegnijcie! A gdybyście
potrzebowali trochę dodatkowej energii, to wasz trener przecież ma
izotoniki!-popchnęła ich i faktycznie ruszyli przed siebie. Obydwoje czuli się
dziwnie, ale kto dyskutuje z trenerką Seirin? Każdy wiedział, jaka potrafi być
straszna. Poza tym rzeczywiście trzymanie się za ręce pomagało, bo gdy któryś
tracił siły, drugi mógł go podtrzymać. Nawet tsundere był z tego skrycie
zadowolony, ale… Ale…
-Shin-chan? Jesteś cały czerwony…
-Wcale nie! Znaczy, to ze zmęczenia!
-Ze zmęczenia nigdy nie czerwieniejesz, tylko robisz się
zziajany.
-Teraz jestem bardziej zmęczony! Nie wyobrażaj sobie…
Czegoś! A poza tym, nie mów takich rzeczy, bo cię puszczę.
-Shin-chan… Wstydzisz się mnie?
-TAKAO!
*
Riko mały spiskowiec.