Spis treści

niedziela, 22 lutego 2015

Pierwszy krok - AsaNoya

No to ten. Pierwszy w moim życiu shot z Haikyuu. Nie wiem dlaczego, ale w połowie wymyślania KageHiny nagle zachciało mi się pisać AsaNoyę, co tam, może to przeznaczenie. No i na litość, oni są masakrycznie słodcy <3 Nie wiem czy mi wyszło. Krótkie jak zwykle. Przeżyjecie, no nie?
A, i jeżeli dziewczyny, które chciały coś z HQ, nadal tu są, to to dla was XD
*
Minął już jakiś czas, od kiedy ja i Noya wróciliśmy do siatkówki. Przyzwyczaiłem się już do gry i nawet Kapitan zaczął niechętnie przyznawać, że jest ze mną lepiej. Chociaż oczywiście nie robiłem takiego wrażenia jak mój przyjaciel, który był sercem drużyny. Nadal mnie uwielbiał, mówił „Asie” i tak dalej, ale dobrze wiem, że bez niego by mnie tam nie było. To on nas podtrzymuje, nie ja. Nie przeszkadza mi to. Nadaje się do tego lepiej niż ja.
A poza tym… No tak. Z każdym dniem coraz bardziej się w nim zakochiwałem. Mimo, że za każdym razem byłem przekonany, że już bardziej nie można. Kiedy pierwszy raz sobie to uświadomiłem, byłem zaszokowany – no bo dlaczego miałbym zakochać się w facecie? Wyobrażam sobie miny ludzi ze szkoły, gdyby się dowiedzieli. „Asahi Azumane? Ten wielki, groźny typ z długimi włosami i zarostem? Gejem? Phhh”. A najbardziej rozbawiony byłby ten nowy, Tsukishima Kei. Ale tak, to prawda. Chyba faktycznie jestem gejem. Bo kocham Nishinoyę Yuu. To już chyba czas przestać się oszukiwać.
                Któregoś dnia po treningu Kapitan podszedł do mnie, kiedy wracałem do domu.
-Asahi!-zadrżałem lekko. Może jego nastawienie do mnie zmieniło się, ale Daichi cały czas mnie przeraża.-Ostatnio na treningach jesteś jeszcze bardziej przestraszony i rozproszony. Jest gorzej niż w zeszłym roku, a to przecież niemożliwe.-Chciałem powiedzieć „to nie było miłe” albo coś w tym rodzaju, ale on przybrał najbardziej przerażającą ze swoich min.-Szczerze, Asahi. Jestem twoim kapitanem. Chodzi o Nishinoyę?
-Eee… Co?-To niemożliwe. Tak szybko by się domyślił? Jak to?
-Widzę, jak na niego patrzysz. Zadurzyłeś się?
-Kapitanie, ja…
-Nie usprawiedliwiaj się. Nie mam pretensji o to, że jesteś gejem.-No nie, tak dosadnie? W tym momencie coś do mnie dociera.
-Kapitanie, czy ty i Suga…
-Zamilcz.-uciął. Czyli tak. Nie jestem jedyny.-Problem w tym, że dopóki mu nic nie powiesz, będziesz zachowywał się coraz gorzej. Duszenie tego w sobie nie pomoże, Asahi.-Teraz daje mi porady sercowe? Serio?
-Chcesz, żebym… Mu powiedział?
-Masz mu powiedzieć. Potrzebujemy cię zdrowego na umyśle, choćby mi się to nie podobało.-Ała.-Masz dwa tygodnie, jasne? Zrób chociaż pierwszy krok.
                No tak. Tyle że ja już wcześniej usiłowałem wyznać Noyi swoje uczucia. Wyglądało to mniej więcej tak:
-Noya, bo, eee… Ja… Chyba cię lubię…
-Ja też cię lubię, Asahi! Jesteśmy przyjaciółmi!
-Ale… Chyba lubię cię trochę bardziej…
-Najlepszymi przyjaciółmi?
-Jeszcze trochę bardziej…
-Najlepszymi z najlepszych przyjaciół?
-Eee… Tak. Zgadłeś.
                Do niego nic nie docierało. Czyli musiałem być bardziej dosłowny. Tylko że sama jego obecność mnie z jakiegoś powodu onieśmielała. Daichi by się uśmiał.
                Tego dnia Noya, wracając do siebie, wpadł do mnie. Ostatnio często się to zdarzało. Kiedy siedział na kanapie, wyjadając moje chipsy prosto z torebki, doszedłem do wniosku, że to najlepszy moment, bo przynajmniej przez moment siedzi w miejscu.
-Noya…
-Tak?-spytał z zapchanymi ustami.
-Pamiętasz, jak mówiłem ci, że cię lubię?
-Ja też cię lubię.
-Ale lubię cię trochę bardziej. Znaczy, nie chodzi mi o najlepszych przyjaciół, ani o najlepszych z najlepszych przyjaciół. Bardziej.
-Bardziej…?
-Nawet… Więcej niż lubię.-jego dłoń zatrzymała się w połowie drogi do paczki z chipsami. Oczy zrobiły mu się wielkie jak talerze… Hej, a jeśli on mi się tu zadławi? Co ja narobiłem?
-Muszę lecieć!-krzyknął, kiedy udało mu się przełknąć. Zabrał torbę i wybiegł z mieszkania bez słowa pożegnania. Widziałem przez okno, jak z nienormalną prędkością biegnie do domu.
                Byłem przekonany, że wszystko zepsułem. I faktycznie, tak się wydawało przez kilka dni. A potem przyszedł trening, na którym musieliśmy znajdować się kilka metrów od siebie, unikając swojego wzroku. Gdy wychodziłem, bardziej przybity niż zwykle, nagle usłyszałem jego głos. Po raz pierwszy od czasu, kiedy wybiegł z mojego domu.
-Asahi! ASAHI!
-Noya…?
-Przepraszam, że tak wybiegłem wtedy. Trochę nie wiedziałem, co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie.-popatrzył się w bok.-Ale już mi przeszło, okej? Ja… Też cię lubię.
-Jak… Przyjaciela? Najlepszego?
-Asahi, przestań.
-Bardziej?
-Bardziej!-rumieniec na jego twarzy był bardzo, naprawdę bardzo uroczy. Chyba nie chciał, żebym to zauważył, więc pobiegł przed siebie.
-Noy…
-Idziemy do ciebie!
                No, Kapitanie. To się chyba nazywa pierwszy krok. Teraz jeszcze jeden. A potem następny.
Poprawiłem torbę na ramieniu i pobiegłem za nim.
*

4 komentarze:

  1. Nie znam tego anime, przeczytam bo gejoza<---- logika lvl. Mariyako xD
    Słoooooodkie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Yumi, dziękuję! <3
    Mariyako, MASZ OBEJRZEĆ HQ! To jest zajebiste nrfsnsilejgn

    OdpowiedzUsuń
  3. W najmniej oczekiwanym momencie wkradła nam się chwilowa zmiana narracji z czasu przeszłego na teraźniejszy!! *została zaalarmowana*
    Tym razem muszę się z tobą zgodzić.. Ta dwójka jest naprawdę urocza *cute emoticon* Lol kończą mi się pomysły na komentarze (wspominała już, że jest w tym beznadziejna).. Pozdrawiam, więc i idę czytać kolejnego cośka
    .
    .
    .
    Ps. Ten shot wyszedł ci jednak dłuższy niż pozostałe xD Choć to może wina dialogów..

    OdpowiedzUsuń