A, i jeżeli dziewczyny, które chciały coś z HQ, nadal tu są, to to dla was XD
*
Minął już jakiś czas, od kiedy ja i Noya wróciliśmy do
siatkówki. Przyzwyczaiłem się już do gry i nawet Kapitan zaczął niechętnie
przyznawać, że jest ze mną lepiej. Chociaż oczywiście nie robiłem takiego
wrażenia jak mój przyjaciel, który był sercem drużyny. Nadal mnie uwielbiał,
mówił „Asie” i tak dalej, ale dobrze wiem, że bez niego by mnie tam nie było.
To on nas podtrzymuje, nie ja. Nie przeszkadza mi to. Nadaje się do tego lepiej
niż ja.
A poza tym… No tak. Z każdym dniem coraz bardziej się w nim
zakochiwałem. Mimo, że za każdym razem byłem przekonany, że już bardziej nie
można. Kiedy pierwszy raz sobie to uświadomiłem, byłem zaszokowany – no bo
dlaczego miałbym zakochać się w facecie?
Wyobrażam sobie miny ludzi ze szkoły, gdyby się dowiedzieli. „Asahi Azumane?
Ten wielki, groźny typ z długimi włosami i zarostem? Gejem? Phhh”. A najbardziej rozbawiony byłby ten nowy, Tsukishima
Kei. Ale tak, to prawda. Chyba faktycznie jestem gejem. Bo kocham Nishinoyę
Yuu. To już chyba czas przestać się oszukiwać.
Któregoś
dnia po treningu Kapitan podszedł do mnie, kiedy wracałem do domu.
-Asahi!-zadrżałem lekko. Może jego nastawienie do mnie
zmieniło się, ale Daichi cały czas mnie przeraża.-Ostatnio na treningach jesteś
jeszcze bardziej przestraszony i rozproszony. Jest gorzej niż w zeszłym roku, a
to przecież niemożliwe.-Chciałem
powiedzieć „to nie było miłe” albo coś w tym rodzaju, ale on przybrał
najbardziej przerażającą ze swoich min.-Szczerze, Asahi. Jestem twoim
kapitanem. Chodzi o Nishinoyę?
-Eee… Co?-To niemożliwe. Tak szybko by się domyślił? Jak to?
-Widzę, jak na niego patrzysz. Zadurzyłeś się?
-Kapitanie, ja…
-Nie usprawiedliwiaj się. Nie mam pretensji o to, że jesteś
gejem.-No nie, tak dosadnie? W tym momencie coś do mnie dociera.
-Kapitanie, czy ty i Suga…
-Zamilcz.-uciął. Czyli tak. Nie jestem jedyny.-Problem w
tym, że dopóki mu nic nie powiesz, będziesz zachowywał się coraz gorzej.
Duszenie tego w sobie nie pomoże, Asahi.-Teraz daje mi porady sercowe? Serio?
-Chcesz, żebym… Mu powiedział?
-Masz mu powiedzieć. Potrzebujemy cię zdrowego na umyśle,
choćby mi się to nie podobało.-Ała.-Masz dwa tygodnie, jasne? Zrób chociaż
pierwszy krok.
No tak.
Tyle że ja już wcześniej usiłowałem wyznać Noyi swoje uczucia. Wyglądało to
mniej więcej tak:
-Noya, bo, eee… Ja… Chyba cię lubię…
-Ja też cię lubię, Asahi! Jesteśmy przyjaciółmi!
-Ale… Chyba lubię cię trochę bardziej…
-Najlepszymi przyjaciółmi?
-Jeszcze trochę bardziej…
-Najlepszymi z najlepszych przyjaciół?
-Eee… Tak. Zgadłeś.
Do
niego nic nie docierało. Czyli musiałem być bardziej dosłowny. Tylko że sama
jego obecność mnie z jakiegoś powodu onieśmielała. Daichi by się uśmiał.
Tego
dnia Noya, wracając do siebie, wpadł do mnie. Ostatnio często się to zdarzało.
Kiedy siedział na kanapie, wyjadając moje chipsy prosto z torebki, doszedłem do
wniosku, że to najlepszy moment, bo przynajmniej przez moment siedzi w miejscu.
-Noya…
-Tak?-spytał z zapchanymi ustami.
-Pamiętasz, jak mówiłem ci, że cię lubię?
-Ja też cię lubię.
-Ale lubię cię trochę bardziej. Znaczy, nie chodzi mi o
najlepszych przyjaciół, ani o najlepszych z najlepszych przyjaciół. Bardziej.
-Bardziej…?
-Nawet… Więcej niż lubię.-jego dłoń zatrzymała się w połowie
drogi do paczki z chipsami. Oczy zrobiły mu się wielkie jak talerze… Hej, a
jeśli on mi się tu zadławi? Co ja narobiłem?
-Muszę lecieć!-krzyknął, kiedy udało mu się przełknąć.
Zabrał torbę i wybiegł z mieszkania bez słowa pożegnania. Widziałem przez okno,
jak z nienormalną prędkością biegnie do domu.
Byłem
przekonany, że wszystko zepsułem. I faktycznie, tak się wydawało przez kilka
dni. A potem przyszedł trening, na którym musieliśmy znajdować się kilka metrów
od siebie, unikając swojego wzroku. Gdy wychodziłem, bardziej przybity niż
zwykle, nagle usłyszałem jego głos. Po raz pierwszy od czasu, kiedy wybiegł z
mojego domu.
-Asahi! ASAHI!
-Noya…?
-Przepraszam, że tak wybiegłem wtedy. Trochę nie wiedziałem,
co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie.-popatrzył się w bok.-Ale już mi przeszło,
okej? Ja… Też cię lubię.
-Jak… Przyjaciela? Najlepszego?
-Asahi, przestań.
-Bardziej?
-Bardziej!-rumieniec na jego twarzy był bardzo, naprawdę
bardzo uroczy. Chyba nie chciał, żebym to zauważył, więc pobiegł przed siebie.
-Noy…
-Idziemy do ciebie!
No,
Kapitanie. To się chyba nazywa pierwszy krok. Teraz jeszcze jeden. A potem
następny.
Poprawiłem torbę na ramieniu i pobiegłem za nim.*
Suuper *.* Pisz więcej ^^
OdpowiedzUsuńNie znam tego anime, przeczytam bo gejoza<---- logika lvl. Mariyako xD
OdpowiedzUsuńSłoooooodkie <3
Yumi, dziękuję! <3
OdpowiedzUsuńMariyako, MASZ OBEJRZEĆ HQ! To jest zajebiste nrfsnsilejgn
W najmniej oczekiwanym momencie wkradła nam się chwilowa zmiana narracji z czasu przeszłego na teraźniejszy!! *została zaalarmowana*
OdpowiedzUsuńTym razem muszę się z tobą zgodzić.. Ta dwójka jest naprawdę urocza *cute emoticon* Lol kończą mi się pomysły na komentarze (wspominała już, że jest w tym beznadziejna).. Pozdrawiam, więc i idę czytać kolejnego cośka
.
.
.
Ps. Ten shot wyszedł ci jednak dłuższy niż pozostałe xD Choć to może wina dialogów..