A może nie jest tak źle? .-.
*
Spotkanie – MidoTaka
Zazwyczaj
rzadko odwiedzana kawiarenka w dzielnicy Shinjuku tego dnia stała się oblegana.
Wieści, nie wiadomo jakim cudem, rozchodziły się z szybkością błyskawicy i
wkrótce tłumy (głównie dziewcząt) zajęły stoliki, stanęły w każdym kącie, a ci,
którzy nie zmieścili się do środka, usiłowali dopchać się do dużych okien, aby
coś zobaczyć. W końcu nie codziennie widuje się wszystkich (no, prawie)
zawodników Pokolenia Cudów przy jednym kawiarnianym stoliku! Kise, główny powód
głośnych pisków i nieprzerwanych błysków fleszy oraz pomysłodawca spotkania,
usiadł w najbardziej niedostępnym miejscu, odgrodzony od fanek Murasakibarą
(który już na samym początku odgonił nieco ludzi twierdząc, że ich zmiażdży;
może nie było to najsubtelniejsze, ale zadziałało), wyglądającym cokolwiek
przerażająco – ciężko nie przestraszyć się ponad dwumetrowego faceta o twarzy
znudzonego dzieciaka pożerającego największe ciastka, jakie można było kupić.
Aomine rozwalił się na fotelu z miną „co ja tu robię”, chociaż siedząca obok
Momoi usiłowała nakłonić go, by siedział porządnie. Midorima z niewiadomych
przyczyn bębnił nerwowo zabandażowanymi palcami po stole. Kuroko popijał waniliowego shake’a,
niezauważony przez nikogo poza Satsuki, tulącą się do niego czule. Akashi się
nie zjawił.
Czas,
wbrew pozorom, mijał im dosyć szybko – Momoi i Kise ciągle poruszali nowe
tematy, zmuszając towarzyszy do rozmowy, i (chociaż nie okazywali tego po
sobie) nawet Atsushi i Shintarou nieźle się bawili. Tylko że po upływie
jakiegoś półtorej godziny nagle ktoś zaczął przepychać się przez tłok, krzycząc
„Shin-chan! Shin-chaaaan!”. Zawołany odwrócił się z dziwną miną. W końcu przed
Pokoleniem Cudów stanął Takao, zziajany, w swojej ulubionej koszulce z n apisem „I’m with tsundere” i
wielką strzałką w prawo. Dlaczego przyszedł akurat w tej koszulce? Tyle razy go prosił, żeby akurat dzisiaj tego nie
robił!
-Shin-chan, ileż można? Mieliśmy iść na ran…
-TAKAO! Tak, już idę.-niższy chłopak ustawił Midorimę tak,
by strzałka na koszulce wskazywała na niego.
-Yyy… Eee…-wypowiedział się Aomine inteligentnie. Po czym
dodał-jesteś chłopakiem Glona?
-NIE!-krzyknął ten, zagłuszając głos Kazunariego-I miałeś na
mnie tak nie mówić! Takao, idziemy-skierowali się w stronę wyjścia. Piątka,
która została przy stole, popatrzyła na siebie w milczeniu. Po czym zaczęli
mówić wszyscy naraz.
-Co to miało być?
-Mido-chin jest gejem?
-Od kiedy są w związku? Kurokocchi, wiedziałeś o tym?
-Dlaczego miałbym wiedzieć?
-Ja się w sumie domyślałam…
-Dlaczego nic nie mówiłaś?
-Ciekawe, który jest na górze?
-Aominecchi! Ty zboczeńcu!
-No co? To normalne pytanie!
-Wcale nie!
-Zjadłbym jeszcze jedno ciastko…
-Co to ma do tematu?
-Nie wiem, ale zjadłbym jeszcze jedno ciastko!
-Ale, Murasakicchi, co sądzisz o tym co stało się przed
chwilą?-zapadła cisza.
-Nic.
-Jak to nic?
-Nic. Ale kim był ten mały?
-Nie był taki mały!
-Mów, bo cię zmiażdżę.
-To Takao-kun z jego drużyny.
-I co to właściwie jest tsundere?
***
Tymczasem
Midorima i Takao, nie do końca świadomi wywołanego zamieszania, szli ulicą do
domu tego ostatniego. Shintarou był obrażony, a jego partner nie do końca rozumiał
dlaczego.
-Shin-chan, przecież nic się nie stało! Poza tym myślałem,
że już nie ukrywamy naszego związku.
-Generalnie nie, ale przed nimi tak!
-Dlaczego?
-Bo… Po prostu nie chcę tego i już-odwrócił się gniewnie i
ścisnął czerwony długopis, wyjątkowo poręczny szczęśliwy przedmiot. Podobnie zachowywał się przez całą drogę, ale
jakoś nie poszedł do siebie. W końcu zdenerwowało to Kazunariego.
-Jeżeli taki jesteś na mnie zły, to po prostu wracaj do
domu! Co tu jeszcze robisz?
-Ale…
-Teraz ci głupio? Przeproś!
-Takao, czasami naprawdę
cię nienawidzę.-stwierdził tamten, wyczuwając, że chłopak nie mówi do końca
na poważnie.
-A ja cię kocham,
Shin-chan. Mam nadzieję, że z wzajemnością, chociaż oczywiście nigdy się nie
przyznasz, ale dam sobie spokój. Wchodź.-zaproszony zatrzymał się w progu.-No
wchodź! Jeśli mnie teraz pocałujesz, to przestanę być zły, stoi?
-Naprawdę byłeś zły?
-Och, Shin-chan.-westchnięcie-Nie potrafię się na ciebie
denerwować. Choćbym nie wiem jak się starał.
-…
-No wchodź! Na miłość boską, dlaczego umawiam się z takim
kretynem?
*
;_____________;