Spis treści

środa, 25 lutego 2015

Spotkanie - MidoTaka

MidoTakałka dla Takao. Mało tu jest samych Midorimy i Takao, a ten drugi jest na dodatek fchuj niekanoniczny, ale starałam się. Naprawdę. ;-;
A może nie jest tak źle? .-.
*

Spotkanie – MidoTaka


                Zazwyczaj rzadko odwiedzana kawiarenka w dzielnicy Shinjuku tego dnia stała się oblegana. Wieści, nie wiadomo jakim cudem, rozchodziły się z szybkością błyskawicy i wkrótce tłumy (głównie dziewcząt) zajęły stoliki, stanęły w każdym kącie, a ci, którzy nie zmieścili się do środka, usiłowali dopchać się do dużych okien, aby coś zobaczyć. W końcu nie codziennie widuje się wszystkich (no, prawie) zawodników Pokolenia Cudów przy jednym kawiarnianym stoliku! Kise, główny powód głośnych pisków i nieprzerwanych błysków fleszy oraz pomysłodawca spotkania, usiadł w najbardziej niedostępnym miejscu, odgrodzony od fanek Murasakibarą (który już na samym początku odgonił nieco ludzi twierdząc, że ich zmiażdży; może nie było to najsubtelniejsze, ale zadziałało), wyglądającym cokolwiek przerażająco – ciężko nie przestraszyć się ponad dwumetrowego faceta o twarzy znudzonego dzieciaka pożerającego największe ciastka, jakie można było kupić. Aomine rozwalił się na fotelu z miną „co ja tu robię”, chociaż siedząca obok Momoi usiłowała nakłonić go, by siedział porządnie. Midorima z niewiadomych przyczyn bębnił nerwowo zabandażowanymi palcami po stole.  Kuroko popijał waniliowego shake’a, niezauważony przez nikogo poza Satsuki, tulącą się do niego czule. Akashi się nie zjawił.
                Czas, wbrew pozorom, mijał im dosyć szybko – Momoi i Kise ciągle poruszali nowe tematy, zmuszając towarzyszy do rozmowy, i (chociaż nie okazywali tego po sobie) nawet Atsushi i Shintarou nieźle się bawili. Tylko że po upływie jakiegoś półtorej godziny nagle ktoś zaczął przepychać się przez tłok, krzycząc „Shin-chan! Shin-chaaaan!”. Zawołany odwrócił się z dziwną miną. W końcu przed Pokoleniem Cudów stanął Takao, zziajany, w swojej ulubionej koszulce z n                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   apisem „I’m with tsundere” i wielką strzałką w prawo. Dlaczego przyszedł akurat w tej koszulce? Tyle razy go prosił, żeby akurat dzisiaj tego nie robił!
-Shin-chan, ileż można? Mieliśmy iść na ran…
-TAKAO! Tak, już idę.-niższy chłopak ustawił Midorimę tak, by strzałka na koszulce wskazywała na niego.
-Yyy… Eee…-wypowiedział się Aomine inteligentnie. Po czym dodał-jesteś chłopakiem Glona?
-NIE!-krzyknął ten, zagłuszając głos Kazunariego-I miałeś na mnie tak nie mówić! Takao, idziemy-skierowali się w stronę wyjścia. Piątka, która została przy stole, popatrzyła na siebie w milczeniu. Po czym zaczęli mówić wszyscy naraz.
-Co to miało być?
-Mido-chin jest gejem?
-Od kiedy są w związku? Kurokocchi, wiedziałeś o tym?
-Dlaczego miałbym wiedzieć?
-Ja się w sumie domyślałam…
-Dlaczego nic nie mówiłaś?
-Ciekawe, który jest na górze?
-Aominecchi! Ty zboczeńcu!
-No co? To normalne pytanie!
-Wcale nie!
-Zjadłbym jeszcze jedno ciastko…
-Co to ma do tematu?
-Nie wiem, ale zjadłbym jeszcze jedno ciastko!
-Ale, Murasakicchi, co sądzisz o tym co stało się przed chwilą?-zapadła cisza.
-Nic.
-Jak to nic?
-Nic. Ale kim był ten mały?
-Nie był taki mały!
-Mów, bo cię zmiażdżę.
-To Takao-kun z jego drużyny.
-I co to właściwie jest tsundere?
***
                Tymczasem Midorima i Takao, nie do końca świadomi wywołanego zamieszania, szli ulicą do domu tego ostatniego. Shintarou był obrażony, a jego partner nie do końca rozumiał dlaczego.
-Shin-chan, przecież nic się nie stało! Poza tym myślałem, że już nie ukrywamy naszego związku.
-Generalnie nie, ale przed nimi tak!
-Dlaczego?
-Bo… Po prostu nie chcę tego i już-odwrócił się gniewnie i ścisnął czerwony długopis, wyjątkowo poręczny szczęśliwy przedmiot.  Podobnie zachowywał się przez całą drogę, ale jakoś nie poszedł do siebie. W końcu zdenerwowało to Kazunariego.
-Jeżeli taki jesteś na mnie zły, to po prostu wracaj do domu! Co tu jeszcze robisz?
-Ale…
-Teraz ci głupio? Przeproś!
-Takao, czasami naprawdę cię nienawidzę.-stwierdził tamten, wyczuwając, że chłopak nie mówi do końca na poważnie.
-A ja cię kocham, Shin-chan. Mam nadzieję, że z wzajemnością, chociaż oczywiście nigdy się nie przyznasz, ale dam sobie spokój. Wchodź.-zaproszony zatrzymał się w progu.-No wchodź! Jeśli mnie teraz pocałujesz, to przestanę być zły, stoi?
-Naprawdę byłeś zły?
-Och, Shin-chan.-westchnięcie-Nie potrafię się na ciebie denerwować. Choćbym nie wiem jak się starał.
-…

-No wchodź! Na miłość boską, dlaczego umawiam się z takim kretynem?
*
;_____________;

niedziela, 22 lutego 2015

Pierwszy krok - AsaNoya

No to ten. Pierwszy w moim życiu shot z Haikyuu. Nie wiem dlaczego, ale w połowie wymyślania KageHiny nagle zachciało mi się pisać AsaNoyę, co tam, może to przeznaczenie. No i na litość, oni są masakrycznie słodcy <3 Nie wiem czy mi wyszło. Krótkie jak zwykle. Przeżyjecie, no nie?
A, i jeżeli dziewczyny, które chciały coś z HQ, nadal tu są, to to dla was XD
*
Minął już jakiś czas, od kiedy ja i Noya wróciliśmy do siatkówki. Przyzwyczaiłem się już do gry i nawet Kapitan zaczął niechętnie przyznawać, że jest ze mną lepiej. Chociaż oczywiście nie robiłem takiego wrażenia jak mój przyjaciel, który był sercem drużyny. Nadal mnie uwielbiał, mówił „Asie” i tak dalej, ale dobrze wiem, że bez niego by mnie tam nie było. To on nas podtrzymuje, nie ja. Nie przeszkadza mi to. Nadaje się do tego lepiej niż ja.
A poza tym… No tak. Z każdym dniem coraz bardziej się w nim zakochiwałem. Mimo, że za każdym razem byłem przekonany, że już bardziej nie można. Kiedy pierwszy raz sobie to uświadomiłem, byłem zaszokowany – no bo dlaczego miałbym zakochać się w facecie? Wyobrażam sobie miny ludzi ze szkoły, gdyby się dowiedzieli. „Asahi Azumane? Ten wielki, groźny typ z długimi włosami i zarostem? Gejem? Phhh”. A najbardziej rozbawiony byłby ten nowy, Tsukishima Kei. Ale tak, to prawda. Chyba faktycznie jestem gejem. Bo kocham Nishinoyę Yuu. To już chyba czas przestać się oszukiwać.
                Któregoś dnia po treningu Kapitan podszedł do mnie, kiedy wracałem do domu.
-Asahi!-zadrżałem lekko. Może jego nastawienie do mnie zmieniło się, ale Daichi cały czas mnie przeraża.-Ostatnio na treningach jesteś jeszcze bardziej przestraszony i rozproszony. Jest gorzej niż w zeszłym roku, a to przecież niemożliwe.-Chciałem powiedzieć „to nie było miłe” albo coś w tym rodzaju, ale on przybrał najbardziej przerażającą ze swoich min.-Szczerze, Asahi. Jestem twoim kapitanem. Chodzi o Nishinoyę?
-Eee… Co?-To niemożliwe. Tak szybko by się domyślił? Jak to?
-Widzę, jak na niego patrzysz. Zadurzyłeś się?
-Kapitanie, ja…
-Nie usprawiedliwiaj się. Nie mam pretensji o to, że jesteś gejem.-No nie, tak dosadnie? W tym momencie coś do mnie dociera.
-Kapitanie, czy ty i Suga…
-Zamilcz.-uciął. Czyli tak. Nie jestem jedyny.-Problem w tym, że dopóki mu nic nie powiesz, będziesz zachowywał się coraz gorzej. Duszenie tego w sobie nie pomoże, Asahi.-Teraz daje mi porady sercowe? Serio?
-Chcesz, żebym… Mu powiedział?
-Masz mu powiedzieć. Potrzebujemy cię zdrowego na umyśle, choćby mi się to nie podobało.-Ała.-Masz dwa tygodnie, jasne? Zrób chociaż pierwszy krok.
                No tak. Tyle że ja już wcześniej usiłowałem wyznać Noyi swoje uczucia. Wyglądało to mniej więcej tak:
-Noya, bo, eee… Ja… Chyba cię lubię…
-Ja też cię lubię, Asahi! Jesteśmy przyjaciółmi!
-Ale… Chyba lubię cię trochę bardziej…
-Najlepszymi przyjaciółmi?
-Jeszcze trochę bardziej…
-Najlepszymi z najlepszych przyjaciół?
-Eee… Tak. Zgadłeś.
                Do niego nic nie docierało. Czyli musiałem być bardziej dosłowny. Tylko że sama jego obecność mnie z jakiegoś powodu onieśmielała. Daichi by się uśmiał.
                Tego dnia Noya, wracając do siebie, wpadł do mnie. Ostatnio często się to zdarzało. Kiedy siedział na kanapie, wyjadając moje chipsy prosto z torebki, doszedłem do wniosku, że to najlepszy moment, bo przynajmniej przez moment siedzi w miejscu.
-Noya…
-Tak?-spytał z zapchanymi ustami.
-Pamiętasz, jak mówiłem ci, że cię lubię?
-Ja też cię lubię.
-Ale lubię cię trochę bardziej. Znaczy, nie chodzi mi o najlepszych przyjaciół, ani o najlepszych z najlepszych przyjaciół. Bardziej.
-Bardziej…?
-Nawet… Więcej niż lubię.-jego dłoń zatrzymała się w połowie drogi do paczki z chipsami. Oczy zrobiły mu się wielkie jak talerze… Hej, a jeśli on mi się tu zadławi? Co ja narobiłem?
-Muszę lecieć!-krzyknął, kiedy udało mu się przełknąć. Zabrał torbę i wybiegł z mieszkania bez słowa pożegnania. Widziałem przez okno, jak z nienormalną prędkością biegnie do domu.
                Byłem przekonany, że wszystko zepsułem. I faktycznie, tak się wydawało przez kilka dni. A potem przyszedł trening, na którym musieliśmy znajdować się kilka metrów od siebie, unikając swojego wzroku. Gdy wychodziłem, bardziej przybity niż zwykle, nagle usłyszałem jego głos. Po raz pierwszy od czasu, kiedy wybiegł z mojego domu.
-Asahi! ASAHI!
-Noya…?
-Przepraszam, że tak wybiegłem wtedy. Trochę nie wiedziałem, co powiedzieć. Zaskoczyłeś mnie.-popatrzył się w bok.-Ale już mi przeszło, okej? Ja… Też cię lubię.
-Jak… Przyjaciela? Najlepszego?
-Asahi, przestań.
-Bardziej?
-Bardziej!-rumieniec na jego twarzy był bardzo, naprawdę bardzo uroczy. Chyba nie chciał, żebym to zauważył, więc pobiegł przed siebie.
-Noy…
-Idziemy do ciebie!
                No, Kapitanie. To się chyba nazywa pierwszy krok. Teraz jeszcze jeden. A potem następny.
Poprawiłem torbę na ramieniu i pobiegłem za nim.
*

środa, 18 lutego 2015

Zmieniony - AkaKuro

AkaKuro dla Mariyako Fuyuki. Soraski że tak długo. Nie czuję się pewnie w tym pairingu... Zresztą, sami oceńcie, hołp ju lajk it. Sporo retrospekcji i prawdziwy powód zniknięcia Kuroko po ostatnich zawodach z Teikou. Kanon trochę płacze, ale tylko trochę. Aha, drama i odrobinę seksów, to tak w ramach ostrzeżeń. Jestem głodna i piszę niespójnie, przepraszam .-.
*
Dlaczego nie może być tak jak dawniej?
                Trening drużyny Teikou dobiegł końca. Zawodnicy tłumnie opuścili salę. Na miejscu pozostały tylko dwie osoby.
-Tetsuya.
-Akashi-kun.-Kuroko popatrzył na kapitana spokojnie. Zawsze był mistrzem w trzymaniu uczuć na wodzy.-Dlaczego kazałeś mi zostać?
-Chciałbym pochwalić cię za twoją pracę w ciągu ostatnich miesięcy. Ryouta gra już w pierwszym składzie i nie mogę go teraz zastąpić, ale i tak często będziesz grał w meczach. Zapewne częściej niż on. –Adresat wypowiedzi cały czas stał, bo siadanie, gdy on się do niego zwracał, wydawało się niewłaściwe. Akashi spostrzegł to.-Możesz usiąść, Tetsuya.
-Do czego zmierzasz?
-Jesteś niezwykle interesującym zawodnikiem, Tetsuya. Nigdy wcześniej nie widziałem umiejętności podobnych do twoich. Nikt z tak zwanego „Pokolenia Cudów” nie zwraca w takim stopniu mojej uwagi. Dobrze, że cię zauważyłem. Taki talent jak twój nie powinien pozostawać w ukryciu.-Kuroko zadrżał. Nigdy nie słyszał, by kapitan zwracał się do kogokolwiek w ten sposób. Czy mówił takie rzeczy tylko w rozmowach w cztery oczy? I czy tylko dlatego kazał mu zostać po treningu.
-Dzięku…-uniósł  wzrok i zauważył, że tamten podszedł niebezpiecznie blisko i wyciągnął rękę do jego twarzy, po czym schwycił delikatnie jego podbródek i uniósł głowę, by patrzeć mu w oczy.
-Jako człowiek również jesteś interesujący, Tetsuya. Bardzo interesujący.-Akashi nachylił się i pocałował Kuroko po raz pierwszy.
                Tak zaczął się ich związek, dziwny i z początku trochę jednostronny. A jednak po krótkim czasie Tetsuya zorientował się, że go to uszczęśliwa. I że czeka na koniec treningu, kiedy zostaną sami, dostanie od Seijuurou kilka pocałunków i usłyszy „kocham cię, Tetsuya”.
                Ukrywali to przed wszystkimi. Nawet Aomine, będący najlepszym przyjacielem Kuroko, nigdy nie miał się dowiedzieć. Prawda mogła zagrozić drużynie. A ta dla obydwojga była ważna jak nic innego.
                Wkrótce, po zaledwie miesiącu czy dwóch, kiedy przebierali się w szatni jako ostatni, Akashi pocałował partnera jakoś drapieżniej niż zwykle i zaczął dotykać… Inaczej. Gdy ludzie odczuwają pożądanie, zaczynają zwykle działać szybciej, gwałtowniej, bardziej intensywnie i mniej rozsądnie, ale on nawet to robił spokojnie i z gracją, którą zawsze było widać w jego ruchach, i tylko lekki rumieniec i inny wyraz twarzy zdradzały choć trochę jego uczucia. Był też nadspodziewanie delikatny, co zdziwiłoby każdego poza Tetsuyą, który poznał już nieco inną stronę przerażającego na co dzień chłopaka. Choć nawet czasem i on się go bał. Wtedy… Seijuurou okazał się być mistrzem w dawaniu przyjemności kochankowi. I chociaż Kuroko krzyknął z bólu, kiedy w niego wszedł, prędko  przekształciło się to w krzyki rozkoszy.
                Od tej pory robili to regularnie. Czasem u któregoś z nich, ale najczęściej po treningach, kiedy tylko zostawali sami. Szybko dla obydwojga stało się to uzależnieniem. I długo sprawiało, że byli szczęśliwi. Tym bardziej szokujące było, gdy nagle przestało.
                Akashi zmieniał się tak, wydawałoby się, naturalnie, że wszyscy zauważyli to dopiero po fakcie. Że zwycięstwo staje się dla niego ważniejsze od wszystkiego. Że coraz bardziej wierzy we własną nieomylność. Że jedno z jego oczu przybrało niepokojącą, złotą barwę. A kiedy po raz pierwszy z jego ust padło „zawsze zwyciężam, więc zawsze mam rację”, jego partner zrozumiał,  że coś w nim zmieniło się bezpowrotnie. Wkrótce seks był jedynym, co między nimi zostało. A potem i to się skończyło. Tak po prostu, bez słowa.
                To był prawdziwy powód zniknięcia Kuroko po ostatnich wygranych zawodach. I tego, że dołączył do drużyny istniejącej dopiero drugi rok. I tego, że nie utrzymywał kontaktów z byłym kapitanem. Wszystko, co wiązało się z byłą drużyną, sprawiało mu zbyt dużo bólu. I miesiące później, kiedy Seirin stanęło przed Rakuzan, a zawodnicy życzyli sobie powodzenia, cały czas zadawał sobie to samo pytanie.

Dlaczego nie może być tak jak dawniej? Akashi-kun, co cię tak zmieniło?
*

sobota, 14 lutego 2015

To - AoKaga

No to ten. Może być odrobinkę niekanonicznie, głównie chodzi mi o wątek współpracy Momoi i Alex (co ja poradzę, że tak je uwielbiam? <3 i w sumie czy Alex została w Japonii?), ale i tak mis ię ten shot podoba. No bo jakoś tak. Kocham ten pairing.
*
Kagami miał już dosyć.
To prawda, on i Aomine przeszli już na wyższy etap znajomości. Umawiali się ze sobą (nadal unikając publicznych gestów czułości – to było po prostu niemożliwe, choćby Momoi nie wiem jak na nich krzyczała, usiłując do tego nakłonić), zdarzało im się pocałować, czasem nawet… Cóż, więcej (nie żeby Kagami tego nie lubił, ale cały czas trochę go to zawstydzało). W końcu dał mu nawet zapasowe klucze do swojego mieszkania, z czego ten skwapliwie korzystał, wpadając tam bez zapowiedzi o niemal wszystkich porach i domagając się jedzenia. I nie tylko jedzenia.
Tyle że… Nigdy o tym nie rozmawiali. W ogóle Taiga, w normalnym życiu raczej szczery i otwarty, nie odnajdywał się zupełnie, gdy przychodziło do mówienia o swoich uczuciach. Ale on chociaż próbował, w czasie którejś z nielicznych poważniejszych rozmów albo w bardziej intymnych sytuacjach. A jedynym, na co potrafił zdobyć się jego partner, było wydyszenie jego imienia w upojeniu raz czy dwa. Jak żyć w związku, w którym nie wiesz nawet, czy druga osoba odwzajemnia twoje uczucia? Ciężko było nawet wyobrazić sobie słowo „miłość” w jego ustach. W końcu miarka się przebrała i Kagami postanowił pójść do Momoi. W końcu kto zna Daikiego lepiej od niej?
                Po dłuższej chwili rumienienia się, plątania w zeznaniach i tym podobnych problemów wyjawił w końcu dziewczynie, o co chodzi. Popatrzyła na niego poważnie, wznosząc głowę, by widzieć go z perspektywy swoich stu sześćdziesięciu centymetrów.
-Więc… Dai-chan i ty umawiacie się, całujecie, uprawiacie seks…-Kagami zrobił się całkiem czerwony-robisz mu jedzenie i dałeś mu klucze do swojego mieszkania, a on nawet nie powiedział ci, że cię kocha?
-No… Tak.
-No nie, co za kretyn! A ty mu coś powiedziałeś?
-Próbowałem, ale… Z nim się nie da! Normalnie się nie da. Chciałbym, tylko…
-Dobra. Dosyć. Porozmawiam z nim.
-Ale…
-Bez ale, Kagamin. On ciągle o tobie mówi. Bez przerwy. Kagamin to, Kagamin tamto.  Pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, ale spytaj go tylko, gdzie idzie po szkole: „do Kagamiego”. Albo z kim spotkał się w weekend: „z Kagamim”. Już jesteś w jego życiu. Idę z nim rozmawiać.
***
Na Aomine wpadło różowowłose tornado, wrzeszcząc na cały korytarz „Dai-chan no baaaaakaaaaaa!” Pchnęło go na ławeczkę, zdzieliło po głowie i dopiero wtedy zaczęło wyjaśniać, o co mu naprawdę chodzi.
***
                Następnego dnia Taiga wracał do mieszkania po ciężkim treningu. Spodziewał się zastać tam Aomine, ponieważ drużyna Touou trenowała dwa dni później. Już jadąc windą miał poczucie, że coś jest dziwnie nie tak. Nasiliło się to, kiedy stanął przed dzwiami. Wsunął klucz w zamek – tak jak przypuszczał były otwarte. Nacisnął klamkę, popchnął je i osłupiał.
                Ściany w przedpokoju były oblepione kartkami. Podobnie było z szafami przed wejściem do salonu i, z tego co Kagami był w stanie dojrzeć,  również z innymi pomieszczeniami. Na każdej z kartek był dokładnie ten sam napis. Kocham Cię KOCHAM CIĘ kocham cię KOCHAM CIĘ Kocham Cię KOCHAM CIĘ kocham cię… Część kartek poodpadało i leżały teraz na podłodze i szafkach. A w samym środku całego tego bałaganu znajdował się Daiki, kipiąc gniewem.
-No i co?-spytał, mierząc partnera wzrokiem-Takie wyznanie cię satysfakcjonuje?!
-Eee…
-Jeszcze do ciebie nie dociera? Umawiam się z tobą, gadam z  tobą, spędzam z tobą cały wolny czas, całuję się z tobą, mówię o tobie ludziom, od kiedy jestem z tobą, nie tknąłem nawet mojej kolekcji gazetek z Mai-chan, pieprzę się z tobą, prawie z tobą mieszkam… A twoim jedynym problemem jest, że nie umiem powiedzieć TEGO? – wziął przerwę na oddech; Kagami mógł mu przerwać, ale nie bardzo wiedział jak.-Dobrze, proszę bardzo: kocham cię, Taiga. Kocham cię, kurwa, kocham cię, gdybyś się jeszcze nie domyślił, Bakagami.-Nie wiadomo kiedy Aomine podszedł do kochanka.  Ten poczuł się nieco przytłoczony i oparł się o szafkę z butami.-To ci wystarcza? Czy może…-nachylił się lekko, by mówić do jego ucha, dysząc mu lekko do ucha-Potrzebujesz jeszcze innego rodzaju wyznania?
                Nie czekając na odpowiedź, złapał Kagamiego za rękę i pociągnął w stronę sypialni, tak brutalnie, że gdyby tamten się nie ruszył, pewnie wyrwałby mu rękę z barku. Kiedy mijali pierwsze drzwi Alex, wychylona na korytarz (czy ona była tam cały czas?), zachichotała jak nastolatka.
-Nie mam z tym nic wspólnego!
                Pchnięty na łóżko Taiga oparł się wygodnie o ścianę i uśmiechnął się
-Przyjmuję wyznanie.-I potem, gdy kochanek ściągał mu koszulkę, dotykając twardych mięśni-Też cię kocham, Daiki.
                                                                                                  ***                                        
                Telefon Momoi, oglądającej właśnie mecz drużyny Fukuda, z którą Too wkrótce miało się zmierzyć, zapiszczał radośnie. No tak, Alex-san. Uśmiechnęła się do ekranu.
„Nareszcie się udało! Całe mieszkanie w kartkach. Aomine i Kagami w sypialni”

                Czyli ciężka praca Momoi, Alex, Kuroko i fanek Kise (które co prawda myślały, że robią to dla niego), a troszeczkę nawet samego Daikiego przy wypisywaniu tych samych słów na kolejnych kartkach odniosła zamierzony skutek.
*
W sumie to [*] kanon.

środa, 11 lutego 2015

Próba charakteru - AoKise

Hej~
Dzisiaj obiecana AoKisia. To jest miniaturka, prawie drabble, miało być dłuższe, no ale nie wyszło, i... Za cholerę nie umiem dawać ograniczeń wiekowych, może dlatego że sama jestem nieco za młoda na gejozę ;-;. Więc, tu jest troszkę seksów (ale bez opisów, na to przyjdzie czas kiedy indziej XD) i odrobinkę przekleństw, i... Eee, nic niebezpiecznego poza tym chyba nie ma .-. Generalnie nie przepadam za tym shipem, ale pomysł na tego shota wpadł mi do głowy już jakiś czas temu i mnie prześladował, więc napisałam. I wczoraj mało brakowało a dodałabym to do maila do nauczycielki od dodatkowego polskiego, jeżu, to byłaby masakra, dobrze że tego nie zrobiłam. No to ten. Indżoj.
*
Aomine siedział na krześle i wcale nie był zdekoncentrowany. Nie, wcale nie. Po prostu wyjął ten zeszyt z pracami domowymi, bo akurat zachciało mu się odrobić japoński! Tak, po raz pierwszy w tym roku! Kiedyś trzeba zacząć, prawda? To wcale nie tak, że usiłował jakkolwiek odwrócić swoją uwagę. Odwrócić uwagę od Kise, który siedział na środku salonu z telefonem w ręce. I którego jedynym strojem był krótki, biały ręczniczek, którym owinął się w pasie, żeby nie było zupełnie nieprzyzwoicie. Obcisły ręczniczek, bardziej eksponujący to, co było pod spodem, niż je zasłania… Co go to obchodzi?! Jest zajęty swoim wypracowaniem! Zaraz, a o czym on właściwie ma pisać?
                Dlaczego nie mogło być jak zawsze? Wracał sobie po siedmiu godzinach nicnierobienia do domu… Domu Kise, uściślijmy, aby trochę z nim posiedzieć, poudawać, że odrabia się lekcje, pogadać, eee, poobmacywać… No tak, w każdym razie jak zawsze, spodziewał się, że on już tam będzie, z wesołym okrzykiem „Aominecchi! Przyszedłeś!” na ustach, ale, do kurwy nędzy, nie w samym ręczniczku! W momencie, w którym Daiki zatrzymał się, zszokowany niespodziewanym widokiem, jego partner powiedział coś w rodzaju:
-No, Aominecchi, to będzie taka próba dla ciebie. Próba charakteru. Ja przez godzinę będę sobie był, tak, jak jestem, a ty nawet mnie nie dotkniesz. Jeżeli ci się uda, nagrodzę cię… W specjalny sposób. No wiesz. Idealny seks. I nie protestuj! Tym razem ja dowodzę.
I faktycznie, protesty na nic się nie zdały. Nie to, że Kise się obraził – on usiadłby na środku korytarza i zacząłby płakać, gdyby tak było. Po prostu coś mu odpieprzyło. Tylko że ani trochę nie ułatwiał Aomine tej kretyńskiej próby! Pomijając niemal całkowity brak stroju Ryoty, przez pierwsze kilka minut on łaził za nim, szepcząc „Aominecchi… Aominecchi…”, a kiedy ten usiadł, zaczął po kociemu ocierać się o jego krzesło. Uważając oczywiście, żeby go nie dotknąć. Teraz po prostu siedział w telefonie i seksownie wyglądał. Cholernie seksownie. Ciemnoskóry spojrzał na zegar i, po chwili skomplikowanych obliczeń, zorientował się, że minęło dwanaście minut. DOPIERO?! Czuł się, jakby to trwało już godzinami. Dosyć! Odwróć swoją uwagę i skup się na pracy. Co to on właśnie…
                Oczywiście, nie to, że był seksoholikiem. Nie robili tego codziennie i żył. To raczej kwestia tego, że był uzależniony od Kise. Tak – Daiki, mimo bycia egoistycznym dupkiem, czego sam był doskonale świadom, naprawdę kochał swojego partnera. Nie musiał mu tego mówić, bo przecież wiedział, prawda? I wbrew pozorom, nie chodziło tylko o jego zgrabny tyłek i uroczą twarz. Chociaż o to też, oczywiście. Po prostu lubił w nim, że był taki… Taki… Kurwa, co go tak wzięło na romantyzmy? Kochał i już. I pragnął. Teraz.
Piętnaście minut.
                Aomine wstał z krzesła i podszedł do mniejszego chłopaka od tyłu. Ten oczywiście się zorientował, ale udawał nieświadomego do momentu, w którym tamten położył ręce na jego ramionach.
-Aominecchi! Co ty robisz? Jeszcze nie minęła godzina! – spojrzał na niego z udawanym wyrzutem.
-Trudno-stwierdził, wsuwając palce pod koszulkę blondyna. Ten jęknął. –Nie muszę czekać godziny na idealny seks, skoro mogę sobie go wziąć teraz, no nie?
-Aominecchi, to… Nna, zostaw, uch… To oszustwo!
-Nie narzekaj. Tobie też będzie dobrze, więc w czym problem?
-Aominecchi, może chociaż… Nie, haa, w salonie?
-…
-Nie? Okej.
***
Kise uśmiechnął się do siebie, patrząc na partnera rozwalonego na łóżku, gdzie w końcu się przenieśli. Czyli wreszcie to udowodnił.

Teraz był już pewien, że Aominecchi absolutnie nie jest w stanie mu się oprzeć. 
*
Kise, ty kusicielko.
;-;

wtorek, 10 lutego 2015

Post przywitalny czy jak mu tam

No heej~
Z tej strony Yui-sensei. To sensei to tak trochę na wyrost, ale ;-;
Dzięki, że się tu znaleźliście! Byłoby supi, gdybyście zostali. Ten blog będzie poświęcony opowiadaniom o tematyce yaoi i yuri, więc jeżeli znalazłeś się tu przypadkiem, a nie lubisz tych gatunków, to proszę, nie czytaj - a nie hejtuj. Tak oszczędzisz nerwów sobie i mi. Opowiadania to oczywiście fanfiction, głównie z anime (najczęściej będzie to Kuroko no Basket, ale pojawią się też Naruto, Bleach, Free!, Haikyuu!!, Kuroshitsuji, Hetalia... Sama nie wiem, co jeszcze), być może czasem też z książek młodzieżowych (GONE, Percy Jackson). Przeważać będzie yaoi, bo lepiej mi wychodzi, ale i lesbijskie shipy znajdą swoje miejsce ^^. Ten. Przepraszam za szablon, za cholerę go nie ogarniam. Pomooocy ;-;
A bloga założyłam, bo opowiadania, zarówno one-shoty jak i dłuższe piszę od dawna i w sumie trochę nie wiem co z nimi zrobię, więc postanowiłam się nimi z internetem podzielić. A nuż się komuś spodobają? (taa, jasne, Yui, łudź się dalej).
No i witajcie. Jeżeli jeszcze chce wam się czytać -,-
Yui-sensei
Aha, i pierwsze opko to będzie pewnie one-shot miniaturka  z pairingiem AoKise (KnB) :3