*
Zaczęło się, tak jak zwykle między nimi, od kłótni, która wybuchła bez większego powodu. Tak przynajmniej mógłby twierdzić ktoś postronny. Oni widzieli lepiej. Po prostu żaden nie mógł dłużej znieść tego dziwnego napięcia, które rosło wprost proporcjonalnie do wypitego alkoholu. Było to napięcie, które towarzyszyło im od początku, tylko teraz w końcu znalazło ujście, gdy alkohol przyćmił tą głupią dumę, która nie pozwalała żadnemu z nich przyznać się otwarcie do tej obupólnej fascynacji.
Najpierw były te
przypadkowe dotknięcia, które zamiast przejść niezauważone,
posyłały dreszcze wzdłuż kręgosłupa, elektryzowały. W końcu
te muśnięcia przestały wystarczać, więc rzucili się sobie do
gardeł, byleby byś bliżej tego drugiego ciała. Chwycili się za
koszulki przyciągnęli sie do siebie. Ich twarzy były tak blisko
siebie, że czuli wzajemnie własne gorące oddechy. Wzrok uciekał,
nieco juz nieposłuszny od alkoholu, do warg rozciągniętych to w
gniewnym krzyku, czy złośliwym uśmieszku. Później Kagami zrobił
krok do przodu, jego udo otarlo się o krocze Aomine. I to był
koniec. Zdrowy rozsądek wystrzelił i polecił gdzieś w dal wysoką
parabolą, jak piłka wystrzelona przez Midorimę.
Żaden nie
potrafiłby powiedzieć, jakim właściwie sposobem znaleźli się na
ziemi, ale żadnemu ten nowy układ nie przeszkadzał. W tej pozycji
mieli lepszy pretekst do bliskości rozgrzanych ciał. Dotknięcia
niby przypadkiem pośladka, uda, wsunięcia dłoni pod koszulkę.
Ponapawania się wzajemnie zapachami, które tylko podkręcały
rosnące podniecenie, któremu nie mogli juz dłużej zaprzeczać.
Nie, gdy Mamoi postawiła stopę na plecach Aomine, dociskając go do
Kagamiego. To była chwila, gdy wreszcie spojrzeli sobie w oczy, w
końcu uświadamiając sobie, do czego właściwie dążą tą niby
kłótnią. Nogi mieli splątane, każdy z udem w kroczu drugiego i
wiedzieli niezwykle trzeźwo, jak na ten stan upojenia alkoholowego,
że te twarde kształty w spodniach każdego z nich, to nie komórka,
czy telefon – obaj mieli dresy bez kieszeni.
To była pulsująca
podnieceniem erekcja!
Chyba obu to wiedza
odrobinę przeraziła. Tylko dlatego dali się wyciągnąć Momoi za
kołnierze z pokoju. Kagami jeszcze uchwycił spojrzenie Kuroko znad
szklanki z drinkiem i było to spojrzenie, które Kagamiemu się nie
spodobało. Jak zwykle widmowy zawodnik widział i wiedział więcej,
niż chciał powiedzieć. Aomine za to zgarnął z szafki
niedokończoną butelkę jakiegoś taniego wina.
Drzwi za Momoi
zamknęły się z wściekłym trzaskiem, a oni zostali sami w pustym,
cichym pokoju. I nagle zrobiło się odrobinę niezręcznie. Albo
raczej duma wróciła na miejsce i teraz żaden nie zrobi tego
pierwszego kroku, bo to by znaczyło, że zależy mu bardziej niż
życiowemu rywalowi. Kagami odwrócił głowę i najpierw podrapał
się po karku, a później chwycił w garść swoje włosy, jakby
dzięki temu mógł się pozbyć tego denerwującego podniecenia. W
tym czasie Aomine nie spuszczał wzroku z drugiego chłopaka, a gdy
jego dłoń zacisnęła się na włosach, wyobraźnia podsunęła mu
obraz własnej dłoni w tych czerwonych włosach, dociskająca twarz
Kagamiego do poduszki. Jęczącego, dyszącego i właśnego ruchanego
Kagamiego. Musiał syzbko wytrzeć usta, bo zaczęła po lecieć
ślinka. Podniósł butelkę wina i zaczął zachłannie pić. W
obecnym stanie nawet nie smakowało tak źle.
– Oj! - zawołał
Kagami, którego uwagę zwrócił odgłos głośnego picia. Na
chwilę zapomniał, co właściwie chciał powiedzieć, bo właśnie
z kącika ust Aomine pociekła strużka alkoholu, po szczęce, szyi
i wsiąkła w koszulkę, pod którą, doskonale wiedział znajdowała
się twarda, umięśniona klata.
– Co chciałbyś
trochę? – zapytał Aomine, a Kagami musiał przez chwilę się
mocno zastanowić, co ten ma na myśli – wino, czy samego siebie.
– W końcu prychnął
pod nosem.
– Obejdzie się –
powiedział, ale w tym samym czasie jego mózg... nie, wróć,
cokolwiek to było, na pewno nie mózg, przeklinał go do żywego i
zirytowany pytał, dlaczego jeszcze nie masz łap na tym boskim
ciele przed sobą.
Aomine uśmiechnął
się szeroko. Nie należał może do najbardziej spotrzegawczych
osób, ale na szczęście Kagami należał do tych, które absolutnie
nie potrafią ukrywać myśli.
Oblizał wargi i
widział, jak wzrok Kagamiego do nich wędruje, jak pod tą czerwoną
łepetyną krążą obrazy nie mnie perwersyjne od tych, które on
sam widział we własnej wyobraźni. Podniósł powoli butelkę,
odchylił głowę, odsłaniając szyję. Pierwszy łyk wziął
powoli, przełknął. Kagami śledził, jak porusza się Jabłko
Adama i sam się oblizał na myśl, jak może smakować ta ciemna
napięta skóra szyi. Drugiego łyku wina już Aomine nie połknął.
Za to podał butelkę Kagamiemu. W końcu od momentu znalezienia się
w pokoju znowu byli na wyciągnięcie ramion, co Aomine skwapliwie
wykorzystać, gdy tylko Kagami chciał podnieść butelkę do ust.
Chwycił go za słowy na karku, przyciągnął do siebie i pocałował,
językiem zmuszając chłopaka do otwarcia ust. Nie musiał czekać
długo, Kagami odpowiedział od razu. Wino przelało się z ust do
ust i pociekło po brodach. Nie przejęli się tym zupełnie,
całowali się, miękkie, wilgotne języki oplatały się wokół
siebie w dzikiej walce o dominację. Dłonie natychmiast znalazły
się na pośladkach, wślizgnęły się pod koszulkę. Biodra zaczęły
ocierać się o siebie zniecierpliwione. Obaj pojęcie o seksie mieli
znikome, ograniczające się co najwyżej do fantazji napędzonych
pornosami, ale nadrabiali entuzjazmem i dzikim instynktem, który
kierował dłońmi, paznokciami, ustami i zębami. Gdzieś po drodze
pozbyli się koszulek i spodni. Podczas tego pocałunku, który tylko
rozgrzewał atmosferę jeszcze bardziej, nieubłaganie zbliżali się do łóżka. W końcu, gdy byli wystarczająco blisko, Aomine pchnął
z całej siły Kagamiego do tyłu, rzucając go sobie samemu na
talerz do pożarcia.
Kagami się
potknął, wylądował na łóżku, odbił się od niego i spadł na
podłogę obok z hukiem i bolesnym jękiem. Aomine na chwilę
zamurowało.
– Dupa mnie boli
– mruknął Kagami, gramoląc się z podłogi z obitą kością
ogonową, na co Aomine zaczął rechotać. Śmiał się jak opętany,
trzymając się za brzuch i nawet wzrok Kagamiego pełen urażonej
dumy nie mógł go powstrzymać.
– Pieprz się sam
– warknął w końcu Kagami wściekle. - Idę spać do wanny!
Wziął kołdrę i
faktycznie poszedł do łazienki, nieco chwiejnym krokiem, ale szedł.
– Oj, oj! Czekaj!
- zdążył zawołać Aominę i chwycić za kołdrę, o mało się przy tym nie przewracając – mili Państwo, Pokolenie Cudów w
pełnej krasie. Wyrwał ją Kagamiemu, ale ten i tak zdążył się
zamknąć w łazience. – Bakagami! – krzyknął nieco wkurzony,
waląc pięścią w drzwi. – Nie zachowuj się jak pieprzona diva!
– Pieprzona? No
na pewno nie przez ciebie! – nadeszła nie mniej wkurzona odpowiedź
z drugiej strony.
– No chyba nie
zostawisz mnie tutaj samego z... – zawiesił się i spojrzał w dół
na swoje bokserki –kiedy właściwie zdązyli zdjąć spodnie? – które układały się w kształt zgrabnego namiociku. – Z tym! – dokończył, chociaż Kagami nie mógł tego widzieć.
– Baw się sam,
Ahomine!
Aomine już chciał
coś odpyskować, ale jakoś zabrakło mu sił. Usiadł pod drzwiami
łazienki. Świat przez chwilę wirował. W końcu odchylił głowę
do tyłu i zapatrzył się w sufit. Z łazienki nie dobiegały żadne
dźwięki.
Gdyby ktoś ich
kiedykolwiek zapytał, co sądzą o sobie nawzajem, to jednogłośnie
przyznaliby, że ten drugi to skończony idiota i nie ma w nim nic
pociągającego. Może przyjaciołom przyznaliby, że było coś w
tym, jak grał i jakie wyzwanie w tej grze dawał – jak zresztą we
wszystkim innym - jak się ruszał na boisku, jaką pewnością
siebie emanował, jak walczył do końca, jak nigdy się nie
poddawał, jak zwinny był i jak niesamowicie skakał. I już tylko w
duchu zwróciliby uwagę na zgrabny tyłek i seksowną klatę, na
oczy pełne pasji i ognia, ten nieco złośliwy uśmieszek, kryjący
w sumie poczciwą duszę. W tym, że Aomine naprawdę był genialnym
graczem, kóry inspirował do przekraczania własnych granic i w tym,
że Kagami był jedynym zdolnym go pokonać i uratować przed samym
sobą. W tym, że w byciu idiotą kogoś sobie nawzajem niezwykle
przypominali. Więc jak ci dwaj idioci siedzieli po dwóch stronach
drzwi do łazienki, nie bardzo wiedząc, co właściwie mają teraz
zrobić.
– Zasnąłeś? -
odezwał się w końcu Aomine.
– Nie –
odburknął Kagami.
Znowu zapadła
cisza, ale jakimś dziwnym sposobem nie była wcale krępująca, czy
niezręczna. Wręcz przeciwnie, było coś w tej głupiej sytuacji
intymnego.
– Wiesz, Daiki –
odezwał się Kagami niewyraźnie, ale i tak wszystkie włoski na
karku Aomine się zjeżyły na dźwięk jego imienia. - Chyba się
przestraszyłem... – przyznał Kagami i zamilkł w napięciu,
oczekując wybuchu szyderczego śmiechu, który ku jego zaskoczeniu
nie wybuchł. – Bo widzisz... – kontynuował niepewnie. – Cholera –
warknął już do siebie, targając się za włosy, próbując
zmusić nieco przymulony już alkoholem mózg do współpracy. Czuł,
że to jedyna okazja, żeby powiedzieć, co tak naprawdę myśli. -
Podziwiam cię! - wyrzucił w końcu z siebie. –Naprawdę podziwiam
cię jako gracza, Daiki. Jesteś po prostu zajebisty w tym, co
robisz. Patrzeć, jak grasz – mówił coraz szybciej, by zdążyć
wszystko z siebie wyrzucić – to doświadczenie jedyne w swoim
rodzaju. Jesteś jak dziki kot, coś niesamowitego. Te twoje
formless shot, to jakbyś naginał fizykę i cały wszechświat,
żeby działał według twoich praw. – Nawet nie zauważył, kiedy
zaczął się szeroko uśmiechać. – Jesteś prawdziwym światłem,
takim jak słońce, popatrzysz dłużej i oczy zaczynają cię
boleć. Heh, teraz, jak o tym pomyślę, to pokonanie ciebie było
porwaniem się z motyką na słońce. Hej! Ale mi się udało, ale
ten mecz był świetny. Myślę, że nigdy nie pokonałbym własnych
ograniczeń, gdyby nie ten mecz z tobą. Daiki... – zawołał i
zaraz dodał, gdy po drugiej stronie panowała cisza – nie mów,
że zasnąłeś Ahomine...
– Nie, nie śpię
– powiedział szybko Aomine, wyrywając się ze stuporu w jaki
wprowadziły go słowa Kagamiego. Owszem nie był to pierwszy raz
ktoś prawił mu komplementy, czy podziwiał jego grę. Ale w ustach
Kagamiego brzmiało to jakoś inaczej, bardziej szczerze. Chciał,
naprawdę chciał odwdzięczyć się podobnymi słowami, ale nie
mógł żadnych znaleźć. Kilka razy otwierał i zamykał usta, ale
to w żaden sposób nie pomagało. W końcu się poddał. – Dzięki,
Taiga – powiedział z tak dużą dozą wdzięczności, na jaką
było go stać, bo był cholernie wdzięczny Kagamiemu, gdyby nie on
w końcu znienawidziłby koszykówkę, a wtedy co by mu pozostało?
Miał tylko nadzieję, że Kagami zrozumie, że nie dziękuje za
komplementy.
– Nie ma za co –
powiedział Kagami. – Jakbyś potrzebował powtórki, to wiesz,
gdzie mnie szukać. Chętnie skopię ci tyłek.
Zaśmiali się.
Znowu zapadła cisza, ale teraz obaj siedzieli z bananami na gębach,
które pojawiły się nie wiadomo kiedy.
– Cieszę się,
że mam cię za swojego rywala – odezwał się już poważnie
Kagami. – Że w każdej chwili mogę stanąć na przeciwko ciebie,
pójść na całość i jeszcze odrobinę przesunąć tą granicę,
wiedząc, że ty też zawsze pójdziesz na całość. Dlatego...
Zastanawiałeś się, co by było, gdyby stało się coś, co
sprawiłoby, że... Że któryś z nas nie byłby w stanie pójść
na całość?
Aomine przez chwilę
myślał dość intensywnie, nie wiedząc zbytnio, o czym Kagami
mówi. Jak to? Nie wyobrażał sobie takiej sytuacji, w której
miałby pójść z Kagamim na łatwiznę, pozwolić mu wygrać, nie
dać stu procentowego wyzwania i w drugą stronę to samo. Przecież
na tym wszystko się opierało, właściwie na tym trzymała się ich
znajomość, gdyby zniknął ten element, to co by zostało? No może
mogliby się jeszcze dogadać w sprawie seksu, wyglądało na to, że
tutaj też mają podobne temperamenty i ciągnie ich do siebie, jak
pijaka do szklanki. W sumie może faktycznie mogliby się do tego
ograniczyć... W tym momencie zrozumiał.
– Fuck –
mruknął. – Ej! Ale to tylko seks! Możemy się pieprzyć, jak
króliki, a później jeszcze cię wyrucham w grze, zobaczysz!
– Ej! Kto kogo
niby wyrucha! – warknął Kagami, stając w drzwiach od łazienki. – Jeden na jednego, teraz!
– Z tobą zawsze
– zawołał entuzjastycznie Aomine, wstając. Chociaż musiał się
przy tym przytrzymać ściany.
W tym momencie
drzwi do pokoju otworzyły się na od ściesz.
– Nie ma mowy! – krzyknęła Mamoi, trzymając się pod boki. – Nie ma seksu, nie ma
grania. Do łóżka! - rozkazała tonem nie znoszącym sprzeciwu i
wyszła trzaskając wściekle drzwiami i warcząc, tak że było to
słychać w środku. – To miało wyglądać zupełnie inaczej, kto
widział urządzać sobie rozmowy od serca w takiej chwili.
Chłopcy stali
osłupieni. Popatrzyli najpierw na siebie, potem na drzwi, znowu na
siebie, szukając potwierdzenia, że to nie było przywidzenie.
– Czy to była
Momoi, czy ja jestem aż tak pijany? – zapytał w końcu Kagami.
– Może
faktycznie chodźmy spać – powiedział Aomine. Gniew Satsuki nie
był czymś, na co chciałby się narażać po pijaku, obawiał się,
że nie udałoby mu się uciec w takim stanie.
I poszli spać, jak
bozia przykazała, trzymając ręce na... przy sobie – żadnemu nie
chciało się zabierać kołdry spod drzwi łazienki.
Obaj zasypiając
mieli nadzieję, że nie będą pamiętać dzisiejszej nocy. Mniejsza
o macanie i obściskiwanie, to przeżyją. Ale jeżeli którykolwiek
będzie pamiętał tę rozmowę od serca, jaką przeprowadzili... To
dopiero może wszystko zmienić.
*
O, i dopiero teraz moje, żeby było chronologicznie, indżoj:
*
Treningi czwartego dnia wyjazdu treningowego były cokolwiek
specyficzne.
Po pierwsze – większość uczestników miała kaca. Potwornego.
Co nie powinno zresztą nikogo dziwić. A na dodatek ćwiczenia naszykowane im
przez trenerów wcale nie były z tego powodu łatwiejsze, przeciwnie. No i
wszyscy trenerzy byli wściekli.
Nakatani,
Takeuchi, Harasawa i Shirogane ograniczyli się do większych lub mniejszych
ochrzanów, ale Araki zbiła wszystkich zawodników (poza Murasakibarą i Himuro,
którzy byli wyjątkowo grzeczni i nie uczestniczyli w alkoholowej libacji)
drewnianym mieczem, a Riko… Cóż, siniaki na twarzach były wystarczającym
dowodem, że wyjątkowo im się nie poszczęściło. Ale wbrew pozorom, bezpośrednie
skutki alkoholu nie były najdziwniejszą rzeczą, jaka zdarzła się na porannych
ćwiczeniach.
Koga
źle znosił sake i teraz potwornie bolała go głowa, a Mitobe zamiast ćwiczyć
zajmował się podtrzymywaniem go na duchu. Hyuuga darł się na wszystkich prawie
tak jak Aida, a Kiyoshi usiłował go uspokoić, co frustrowało go jeszcze
bardziej, bo (oczywiście, że tak) przecież nadal go nie cierpiał! Nawet gdy był
jedyną osobą, która nie denerwowała go tak jak re… Nie, nie, wcale nie.
Midorima odnosił się do Takao z jeszcze większą rezerwą niż zwykle, głównie
dlatego, że tamten w specyficzny sposób okazywał dzisiaj swoje uczucia. I mówił
dwuznaczne rzeczy. Himuro czuł się trochę nienormalnie, ale w miły sposób, bo
Atsushi był wyjątkowo opiekuńczy i miły. W każdym razie jak na swoje
możliwości. Akashi i Furihata… Cóż.
- Furihata-kun… Rozmawiałeś wczoraj z Akashim-kun? – Spytał Kuroko
cicho, kiedy akurat stał obok Koukiego.
-Y… - Chłopak pokrył się rumieńcem. – Tak.
- Co się stało?
- No… Przeprosił, nie wiedział, że tak na mnie działa… I…
- Furihata-kun?
- Pocałował mnie. – Powiedział Furihata tak cicho, że ledwie
dało się go słyszeć.
- Tak? – Tetsuya nie wydawał się ani odrobinę zaskoczony. – Ale…
Źle ci z tym? Nie chciałeś tego? Powinienem z nim porozmawiać?
- Nie! Znaczy… Nie. Nie wiem.
- Gdybyś jednak potrzebował mojej pomocy, powiedz.
- Nie. Nie będzie potrzeby. Ja… Nie jest mi z tym źle. –
Kuroko uśmiechnął się lekko, a Kouki spojrzał na niego z poczuciem, że on od
początku wiedział, co się wydarzyło i jak Furi zareagował. A co w tym wszystkim
było najdziwniejsze, to fakt, że to była prawda. Nie było mu źle z
zainteresowaniem Akashiego Seijuurou. Przeciwnie.
Aomine
i Kagami unikali się nawzajem z zażenowaniem. Kuroko usiłował wyciągnąć coś z
przyjaciela, ale on tylko dosadnie milczał. Kise i Kasamatsu… Kasamatsu nie
wiedział już, co sądzić o zachowaniu Kise, a i tamten czuł się nieco
zawstydzony w obecności senpaia. Co nie zmieniało faktu, że nadal potwierdzał
wszystko, co powiedział w nocy. A Yukio nie wiedział, co mu odpowiedzieć.
W każdym
razie treningi i obiad przebiegały w dziwnej atmosferze.
***
Momoi i
Riko usiadły na łóżku nad pogiętą kartką. Obok imion menedżerka Touou dopisała
proponowane nazwy pairingów.
- MuraMuro? A nie MuraHimu? – Zapytała Riko sceptycznie.
- Ale czy MuraMuro nie brzmi uroczo?
Nie bardziej niż ty,
kiedy robisz taką minę, pomyślała Aida i natychmiast zawstydziła się tej
myśli, która przecież nie mogła pochodzić od niej.
- No dobra. Oceńmy postępy. Aomine i Kagami?
- Po tym, co stało się w nocy, myślę, że to bardzo
prawdopodobne, ale obaj są zbyt dumni, żeby teraz coś z tym zrobić.
- Chyba musimy im pomóc – Riko uśmiechnęła się lekko –
zostało jeszcze trochę przerwy poobiedniej. Powinnyśmy z nimi porozmawiać.
- Tak! Ale zaraz. Ki-chan i Kasamatsu?
-Oni… Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że poradzą sobie
sami. To samo z MuraMuro i AkaFuri.
- Też mi się tak wydaje. Akashi i Furihata są przesłodcy!
- A widziałaś zdjęcie zrobione przez Alex-san Murasakibarze
i Himuro?
- Tak! Poradzili sobie niemal bez naszej pomocy! Dalej…
Midorin i Takao?
- Ktoś musi pogadać z Takao. Z Midorimą należy uważać, bo to
straszny tsundere, ale tamten wydaje się być bardziej kontaktowy. Poza tym
mniej wstydliwy.
- Faktycznie, ale i z Midorinem trzeba będzie to jakoś
załatwić. Później nad tym popracujemy. No i na koniec… Kiyoshi i Hyuuga?
- Cóż, to skomplikowane. Znaczy, Kiyoshi tak, ale Hyuuga
jest tak uparty… Jestem pewna, że czuje coś do Kiyoshiego, ale jak sprawić,
żeby się do tego przyznał?
- To twoja drużyna i znasz ich lepiej, możesz spróbować nad
tym popracować? Czy nie dasz rady?
- Oczywiście, że
tak! A ty zajmiesz się Midorimą i Takao. Ale to potem. Teraz musimy znaleźć
Aomine i Kagamiego.
***
Aomine
leżał na jednym z boisk, mechanicznie bawiąc się piłką. Przed chwilą chyba
jeszcze ćwiczył, ale teraz odpoczywał. Co dziwne, nie miał przy sobie żadnej
gazetki z piersiastą panienką na okładce. Stamtąd zgarnęła go Satsuki i
zaprowadziła w miejsce, które sobie upatrzyły, miłe i ustronne (a przy okazji
to samo, gdzie wczoraj Akashi spotkał się z Furihatą, ale to przypadek,
oczywiście). Kagami był na boisku z zupełnie innej strony obiektu, rzucając do
kosza z frustracją, której źródła nie chciał znać. Nie chciał, ale znał. A
ćwiczenie pomagało mu zapomnieć, że zna. Odnalazła go Riko i nie znosząc
sprzeciwu zaciągnęła do pozostałej dwójki.
Jak
czuli się dwaj sławni na całą Japonię młodzi koszykarze mierzeni groźnym wzrokiem
przez dwie dziewczyny, z których żadna nie miała więcej niż metr sześćdziesiąt
pięć wzrostu? Cóż, raczej niepewnie. Nawet bardzo.
Nikt z
tej czwórki nie wiedział, że w tym samym czasie, kilkaset metrów stamtąd, Kise
przyciskał już-prawie-nie wyrywającego się Kasamatsu do ściany budynku
mieszkalnego i całował go tak, jak nigdy nie całował żadnej dziewczyny, czy
kogolwiek innego. A gdy w końcu się oderwał, Kasamatsu uderzył go z
wściekłością.
- Co ty wyprawiasz?!
- Całuję cię.
- Dlaczego?! Zwariowałeś, tak nagle wyrywać się z czymś taki…
- Bo chcę. Bo cię kocham, senpai.
- Ty… Co?
- Kocham cię. Już wiem.
- Wypiłeś trochę i już mnie kochasz?
- Nie. Po prostu do mnie dotarło.
- To, że mnie kochasz, nie znaczy, że nagle możesz robić
takie rzeczy! To nie jest normalne zachowanie, tak z niczego zaciągać mnie tu i…
Nawet jeśli ja też cię kocham, ale nie ciągnę cię w dowolnym momencie w
ustronne miejsce i nie całuję cię bez twojej woli! Nie robi się czegoś takiego,
dorośnij trochę! – W tym momencie Yukio zrozumiał swój błąd.
- Senpai… Kochasz mnie?
- To był przykład! Nie! Znaczy tak, ale…
- Senpai…
Następny
pocałunek był już zainicjowany przez obie strony. Wydawało się, że będzie trwał
bez końca.
*
Ale to długie, o luju
Moje XD
OdpowiedzUsuńCzyli jednak skończyło się na wielkim przedstawieniu XD człowiek myślał i szykował się na scenę seksu między tygryskiem i panterką a tu nic. Ale ciekawy pomysł na wyjście z sytuacji :) Kagami, który z hukiem wylądował na podłodze i idzie spać do łazienki, myślałam, że padnę ze śmiechu XD potem Taiga idzie spać łazienki
UsuńChociaż ich rozmowa była taka? Nawet nie wiem jak to nazwać. Słodka? Przyznanie się do własnych najbardziej skrywanych uczuć, których pewnie nigdy nie powiedziałoby się będąc trzeźwym:) alkohol wzbudza odwagę :P bo jak powiedzieć komuś, kogo się uważa za największego rywala że tak naprawdę się go wielce podziwia i szanuje :D
Nic jednak nie pobije wejścia Momoi XD yaoistka w 150%. Jak nie ma seksów to nie ma kosza XD lepiej żeby panowie nie pamiętali jej wejścia, chyba, że opinia yaoistki jej nie przeszkadza. Ale mogła im dać trochę prywatności a nie podglądać w tak intymnych chwilach XD
Teraz to co uznaje za najważniejsze XD KasaKise XD tylko, czemu tak krótko??? Ja bym mogła czytać rozdziały poświęcone jak jeden wyznaje drugiemu uczucia :D Kisia, która całuje Kasamatsu a ten się nawet nie opiera, po czym przez przypadek wyznaje swoje uczucia, których się boi. Na koniec się całują XD ja chce wiecej
Za rozmowę Bakagami-Aho należy ładnie podziękować Leukonoe, która napisała to milion razy lepiej, niż ja bym to zrobiła <3
UsuńKiKasy nigdy za wiele <3333
Praktyka czyni mistrza:P ale rzeczywiście świetnie jej to wyszło :D
UsuńJak nigdy za wiele to czemu tu tak mało??? :)
Będzie miniaturka z nimi specjalnie dla ciebie, po zakończeniu głównego opowiadania :3
UsuńJaka ja wredna wszystkim marudzę o KasaKise XD
Usuńnapiszesz? Oj się będę bardzo cieszyć :) czyżby to oznaczało, że o nich już tutaj nie będzie???
Będzie, oczywiście! Potem po prostu planuję napisać po miniaturce z każdym pairingiem, jaki się tu pojawił :)
UsuńAha XD
Usuńile jeszcze rozdziałów planujesz? :)
Niewiele, nie wiem ile dokładnie, ale MAKSIMUM 3-4, bo jak widać wszystko zmierza już ku końcowi :)
UsuńMmmm... Zaczęło robić się ciekawie!
OdpowiedzUsuńMomoi wie co robi (͡° ͜ʖ ͡°)
Gorąca scena z winem, rozkręca się i... Kagami ląduje na podłodze xD
A potem nasz kochany Tygrysek ma focha i idzie spać do wanny xD
Te rozmyślania są na serio interesujące (͡° ͜ʖ ͡°)
I prawdziwe. Obaj są tacy, że nigdy nie powiedzieli by tego na głos. A już na pewno nie Kagami.
A jednak.
Kagami nam się uzewnętrznił. I to dość nieźle o.O To urocze ♥
"Cieszę się, że mam cię za swojego rywala "- Jeszcze krok i będzie "Kocham cię". Ja to czuję! ♥
Momoi xDDDDDDDD
"Nie ma seksu, nie ma grania!" O Bogowie! Leżę i turlam się po ziemi XD Nie mogę przestać się śmiać XDDDDDDD CO żeś zrobiła?! XDDDDDDDDDDD
*turlu turlu turlu*
*wdech-wydech* Już.... trochę le-lepiej. Ha, ha, ha...
Uuuuu...
Będzie wpierdol za popijawę...
Biedactwa moje xD
Mu-chin taki opiekuńczy ♥♥♥♥♥♥♥
Himuś jest jak ta Królewna ♥
Kuroko ty draniu ;-; Podła żmijo ;-;
Mój mały, kochany, uroczy Furi ♥ Jest takim słodkim maleństwem, a Aka-chin się nim zajmie, zaopiekuje i wykocha ♥
Czyżby kolejny pairing? AiMomo? (͡° ͜ʖ ͡°)
MuraHimu brzmi lepiej (y)
Wiem co czujesz Mido-chin :') Jestem Tsundere/Kuudere :P
Skąd ja to znam :') Czuję się niepewnie przy tych olbrzymach ze starszych klas, ale ci co mnie znają móią o mnie "Krwiożercza Pchła", "Córka Szatana", "Wariatka" albo "Potomek Lucyfera" :') A mierzę 155 cm xd
Kisia taka stanowcza ♥ Przekonuje swojego senpaia ♥
Yukio przez przypadek się wygadał xD To takie urocze ♥
MomoRiko będzie, bo to moje otp :3 No i nie byłabym sobą bez wciśnięcia wątku yuri XD
OdpowiedzUsuńTeż jestem tsundere, też jestem niska (160 centymetrów XD)
Dziękuję, kochanie ♥♥♥♥♥
Hmm...Dawno nie komentowałam....
OdpowiedzUsuńwgl to dzień dobry ^^
Czytam tak sobię, czytam i czytam wszystko co masz... Albo inaczej; patrze na aktualności, widze nową notkę *psycho smile*, ale mój psycho smile gaśnie po zobaczeniu pairingu, zastępując go *sad smile* (wut....) ;--; ALE SIE WYBRONIŁAŚ ZE WZGLĘDU NA SAME OPOWIADANIA ♡♡♡ Co nie zmienia faktu, ze gdzie nie popełzne, to mi kurde nie dogodzą... Internety ostatnimiczasy przesiąkły Aokaga, Haizaki x Nijimura plus KurokoxCały glob. *Płaczę siedząc w kącie, a z ukosa spoglądając na nieszczęsny fan art z Aokaga... hlip hlip...Przetrwam to...* Dobra, a tak po ludzku to jak zwykle trzymasz poziom i wiadomo, niech wena sprzyja! *-* Hmm...Kurde no, tak na narginesie to strasznie wybredny człowiek ze mnie bo Kisie i Aomisia łaczę tylko razem, a nikogo innego nawet nie dopuszczam, chociaż twoje wypociny czytam zawsze xD ... Psujesz mi kodeks przez dobre opowiadania... ;___; (z niefajnymi pairingami xD *sorka nooo musiałam po raz 10 podkreślić swój żal xD* )
Jeszcze jedno xD *Karolina wypad...nie spamuj....świat ma cie dość...*
UsuńLUBISZ TOLKIENA ♡ Dżizys....mam sprzymierzeńca! *----* (Jakoś wcześniej nie zauważyłam...)
Uwielbiam Tolkiena i całą jego twórczość!
OdpowiedzUsuńA btw, kocham przekonywać ludzi do AoKagi #yuimałyszatan
Awww *-* Zagadam do Cb w końcu na fb...Tolkien łączy ludzi ♡ xD
UsuńOLUJUJACIĘKURWAZAJEBIASZCZE.
OdpowiedzUsuńTak, dopiero teraz to przeczytałam.
Dostajesz wielkieeeeeeeeeego huga <3 <3
Nadal nie cierpię AkaFuri,
ale przekonujesz mnie do KiKasy
( No sorry, AoKise mojim 2 OTP)
A TEN TEKST WYGRAŁ WSZYSTKO <3
"– Pieprz się sam – warknął w końcu Kagami wściekle. - Idę spać do wanny!"
Poczekaj na kolejnego fanfika do fanfika Leukonoe, będzie tam KiKaska, która cię przekona XD
UsuńJestem dumna, gdyż to najdłuższy rozdział w historii twojego bloga. *liczy na palcach paringi, które już są, a ile jeszcze powinno ich być #ZaawansowanaMatematyka* Niby rozdział taki długi, ale nie mam pojęcia co mogłabym na jego temat tutaj napisać. Oczywiście podobał mi się jak wszystkie inne i mojej uwagi nie przykuły raczej żadne błędy - gdyż prawdopodobnie takowych nie było, ale co ja tam wiem.
OdpowiedzUsuńTylko na początku przez cały czas miałam wrażenie, że Aomine i Kagami siedzą na łóżku, a w pewnym momencie było, że popchnął go na łóżko i takie de fak?! Ale co z tego? Co z tego się pytam. Nic z tego. Pozdrawiam