Spis treści

wtorek, 7 kwietnia 2015

Swatki #5 - multipairing.

No, to jest! Znowu spóźniona i na dodatek fchuj niekanoniczna, zwłaszcza we fragmencie KiyoHyuu, ale mam nadzieję, że to zniesiecie i nawet może wam się spodoba (bo z KiKaski jestem dumna <3).
Endżoj. I komentarze są miłe <3
*


Midorima i Takao byli już tak wyczerpani, że nawet nie zarejestrowali, że nadal trzymają się za ręce. Po prostu wrócili do pokoju i padli na łóżko, nawet się nie przebierając, i zasnęli od razu. Co prawda było przed dwudziestą, ale mało co obchodziło teraz zawodników Shuutoku – pominęli nawet kolację. Około północy Shintarou obudził się, ponieważ będąc osobą z  natury porządną nie mógł znieść spania w stroju sportowym, a nie w stroju do tego przeznaczonym, i usiłując wstać, zorientował się, że cały czas leżał podejrzanie blisko przyjaciela. Z jego ręką na brzuchu. Wzdrygnął się i ostrożnie, aby go nie obudzić (nie żeby mu zależało, po prostu nie chciał z nim rozmawiać) zwlekł się z posłania. I wtedy zaczęło do niego docierać, jak wyglądał trening. I że biegł z tym idiotą za rączkę przez większość czasu, na oczach całej drużyny i kto wie, kogo jeszcze. Zaraz… Trenerki Seirin? Czy jej tam przypadkiem nie było? W głowie kołatało mu się, że miała ona jakiś udział w tym upokarzającym połączeniu z Kazunarim, ale nie był do końca pewien, jaki. Zmęczenie czasem działa na człowieka bardziej zamraczająco niż alkohol. Ale skoro tam była, to może będzie po ich stronie i przekona trenera Nakataniego, żeby zrezygnował z tak koszmarnych ćwiczeń.
***
-KISE! Przestań się tak lepić!
-Ale, senpai, ja tylko się przywitałem…
-Jeśli twoje przywitanie ma tak wyglądać, to się ze mną nie witaj! Poza tym, do innych się tak nie odnosisz!
-Nieprawda! Do Kurokocchiego…
-Nawet do niego nie aż tak!
-No to co? – Kise przyjął pozycję obronną – Nie pozwolisz mi okazać mojej sympatii do ciebie?
-Ale… To dziwne!
-Wcale nie. To normalne. Jesteś moim przyjacielem.
-Tak, ale… Kuroko też podobno jest! I…
-Ale ty jesteś innym typem przyjaciela!
-A-ha. W KAŻDYM RAZIE TEGO NIE RÓB!
-Tak, tak.
                Kaijou zaraz po śniadaniu miało zacząć mecz treningowy i Kasamatsu był gotowy, by poprosić trenera, żeby dał go do przeciwnej drużyny niż Ryouta. Bo on naprawdę doprowadzał go do szału swoimi egzaltowanymi, dziewczęcymi zachowaniami i nie zniósłby tego dłużej.
-Trenerze… - szepnął Gencie w ucho, zanim zaczęli się rozgrzewać – mogę dzisiaj nie być z nim w drużynie?
-I tak to planowałem. A co, masz go dosyć przez to mieszkanie razem?
-Taa.
            Ale najgorsze było to, że nie chodziło o to, że miał go dosyć. Najgorsze było to, że afektowane zachowania Ryouty przestały mu przeszkadzać  - przeciwnie, dziwnie mu było bez nich. To było takie dziwne. Nadal miał go za idiotę, ale jednocześnie za coś w rodzaju części życia. I to go martwiło. Nie chciał tego.
            Skończyli rozgrzewkę i podzielili się na zespoły. Drużyna Kasamatsu, Moriyamy, Koboriego i Nakamury kontra Kise i Kobori. No i inni, drugi i trzeci skład.
-Senpai, nie ma szans, żebyście wygrali – Kise uśmiechnął się szeroko. Było to irytujące, ale to przynajmniej dawny Kise.
-Chyba cię coś boli! Nie wyobrażaj sobie.
            Kise był silny nawet, gdy nie wykorzystywał choćby połowy swojej mocy. Ale on miał więcej regularnych zawodników i był bardziej doświadzony. Dziecinny pierwszoklasista i nadpobudliwy, nie umiejący wypowiedzieć wyraźnie dwóch słów drugoklasista jako liderzy… Nie należeli do najbardziej zgranych drużyn.
-Piętnaście do dwunastu dla drużyny Kasamatsu!
-Szlag… - wymamrotał model i zacisnął pięści. Nie odda tego meczu tak łatwo.
            I akurat w tym momencie Alexandra Garcia, która chciała porozmawiać z Himuro, przebiegła wprost przez środek boiska, na którym akurat Yukio krył swojego kouhaia. I wpadła na obydwu, wywracając ich na siebie.
-O nie! PRZEPRASZAM! Nie chciałam, naprawdę nie chciałam, wybaczcie…- jej mina mówiła coś odwrotnego, ale Kasamatsu, czerwony jak burak, nie zdążył się nad tym zastanowić. Ona wstała, ale Kise miał jakiś problem z podniesieniem się. Spróbował, poślizgnęła mu się ręka i wywrócił się znowu.
-Złaź ze mnie, cioto jedna!
-Już, senpai, już – ostatecznie zamiast wstać tylko się przeturlał, by kapitan mógł się podnieść. Ten niechętnie podał mu rękę.
-Co z tobą?!
-Nic, tylko trochę… Kręci mi się w głowie…
-Naprawdę mi przykro – wymamrotała Alex.
-Już, możesz biec, Alex-san – powiedział Genta z niezadowoloną miną.
            Kasamatsu, ku swojemu niezadowoleniu, nawet  kiedy już wznowili grę jednego nie mógł wyrzucić z pamięci.
            Przyspieszonego rytmu serca Kise, kiedy przygniatał Yukio do ziemi swoim ciężarem.
***
            Tymczasem Seirin miało spersonalizowane ćwiczenia. Kagami musiał trenować mięśnie nóg, jak zwykle, Kuroko szybkość, Izuki rzuty, a Kiyoshiemu i Hyuudze przypadło ćwiczenie wytrzymałości – jak się okazało, wspólne. Mieli wybrać się na wyznaczoną przez Riko trasę z różnorakimi trudnościami – zróżnicowanym podłożem, zmianami nachylenia, potokami, kamieniami… I przebyć całą truchtem, z małymi przerwami, gdyby było to konieczne. Żeby nie zrobić sobie krzywdy, mieli pomagać sobie nawzajem, gdyby była taka potrzeba.
-Jak ty to robisz, że nie masz nawet zadyszki? – zapytał Hyuuga towarzysza, wyraźnie już zmęczony. Akurat biegli pod górę.
-To moje żelazne serce!
-Poważnie pytam, idioto!
-Poważnie odpowiadam, kapitanie.
-Pewnie dużo ćwiczysz, no nie?-rzucił Junpei po chwili milczenia, kiedy wreszcie go dogonił.
-No, tak. Ale jestem pewien, że tak jak wszyscy.
-Bardziej – kapitan skrzywił się. –Strasznie ci zależy, chociaż jedne wygrane mistrzostwa mamy już a sobą.
-Teraz czekają nas letnie!
-No tak. – Hyuuga skrył uśmiech, bo myślał tak samo. Rakuzan mogło wygrywać tyle razy z rzędu, to dlaczego Seirin nie?
            Biegli w ciszy. Już nie kłócili się jak wcześniej, ale Kiyoshi nadal potrafił doprowadzić kolegę do szału. Bo był irytujący jak zawsze, chociaż jego filozofia gry o zwycięstwo, ale bez zatracania siebie odpowiadała obu. Jego nigdy niegasnący optymizm bywał przerażający i wkurzający, ale z drugiej strony… Byli podporami drużyny. Nie powinni tak walczyć – w zasadzie Junpei nie powinien tak atakować Teppeia – bo mogłoby to jej zaszkodzić.
Zresztą, inni już od dawna widzieli, że ci są w rzeczywistości przyjaciółmi. To tylko Hyyudze było głupio się przyznać po tym, jak zawsze okazywał tamtemu niechęć.
            Kiyoshi wyrwał do przodu i przestał pilnować drogi. No i stało się, co się musiało stać – potknął się jakiś korzeń.
-Kiyoshi, ty kretynie! Dałeś sobie radę z Rakuzan, Touou i Hanamiyą, ale jakiś badyl to ci przeszkadza! – pieklił się okularnik, stojąc nad nim.
-Tak, tak… A może byś tak mnie podniósł…
            Teppei wstał i potruchtali dalej.
To irytujące, ale w jakiś sposób jego obecność napełniała Hyuugę poczuciem bezpieczeństwa. Bo wiedział, że jeżeli to on potknie się o korzeń (co oczywiście się nie zdarzy), to tamten mu pomoże. Było to w jakiś sposób oczywiste.
Irytujące, ale znajome. Już dwa lata.
*
Dobranoc.

5 komentarzy:

  1. Więcej KasaKise proszę !!! :)
    Czyż oni nie są cudowni:P im nawet nie są potrzebne swatanie i tak się bardzo "lubią" tylko nie do końca zdają z tego jeszcze sprawę:) i w tym ewentualnie dziewczyny mogą jeszcze pomóc:)
    Już to mogę sobie wyobrazić jak Kise leży na Kasamatsu i co z tego że to (zaplanowany) wypadek:P
    Co prawda przyspieszony rytm bicia serca jest normalny podczas gry, ale to pomińmy:) każdy wie o co tak naprawdę chodzi XD
    MidoTakały takie uroczę :]
    Tak jak już wspominałam nie przepadam za Hyuugą i Teppeiem ale fragment spoko.
    Weny i do następnego

    ps. Źle dobrałaś drużyny. Kobori jest w obydwu drużynach. Jeśli dobrze rozumiem z Kise miał być ten co ciągle krzyczy podobny zachowaniem do Wakamatsu

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze fajnie xD Szczególnie podobał mi się wątek KasaKise :> oby tak dalej, Powodzenia w tworzeniu następnych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Meg, masz rację z tym Koborim! Nie zwróciłam na to uwagi, sorki.
    W ogóle bardzo lubię twoje komentarze, są takie długie i widać, że uważnie czytasz. I wszyscy, którzy mnie czytają są supi. A, wkrótce nastąpi może jakiś postęp w którymś ze związków i bardzo prawdopodobne, że będzie to KiKasa :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeszcze nie jest najdłuższy komentarz na jaki mnie stać:D pisz dalej a się o tym przekonasz XD
      sama tak mam, że pisząc jakiś tekst nie widzę błędów, ewentualnie po tygodniu lub nawet więcej :)

      Usuń
  4. No i stało się!! Moja wena na dzisiejsze komentarze się wyczerpała..
    Co my biedni teraz poczniemy?? :/ . . . Chwila.. W sumie moje komentarze, nigdy nie były dobre.. A to oke *spokojnie idzie sobie z zacieszem na ustach, bo gwizdać nie umie*Co, więc palnę tym razem?
    Że idę czytać dalej i Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń