Spis treści

czwartek, 18 czerwca 2015

Nie odchodź, Tsukki - TsukkiYama

Zaraz się zacznie "a gdzie specjale do Swatek? Opuściłaś to opowiadanie?!?!?" Oczywiście że nie. Tylko to opowiadanie siedziało mi w mózgu bardzo długo i musiałam je w końcu napisać. To jest... Inne niż cokolwiek co pisałam, bo to drama i na dodatek dopiero drugie tu opowiadanie z HQ. Ale mnie się podoba. Chociaż... To przecież nie ja mam oceniać. Tak, wiem że jest trochę niekanonicznie w stosunku do mangi, ale tak to sobie zawsze wyobrażałam #sorrynotsorry. I w ogóle ostrzegam, że mam do tych postaci i tego pairingu nastawienie cholernie emocjonalne.
Aha: jest mi smutno, kiedy nie komentujecie, ok?
*
Świat skończył się któregoś dnia po treningu, zaraz po przegranej z Aoba Jousai.
Wracaliśmy z Tsukkim w kierunku naszych domów - mieszkamy niemal obok siebie, więc zwykle go odprowadzam. Mówiłem coś - pewnie o treningu albo jakichś bzdurach, które wydarzyły się w szkole, jak zwykle. Nawet nie pamiętam. Tsukki jak zwykle nie za bardzo mnie słuchał, ale w sumie to, że nie miał na uszach słuchawek i nie mówił mi, żeby się zamknął, świadczyło, że ma dobry humor. No i, oczywiście, samo spędzanie z nim czasu było przyjemne, bez innych ludzi - przede wszystkim piszczących dziewcząt. Tsukki jest wysoki, przystojny i wyobcowany, więc dużo osób zwraca na niego uwagę. Zwykle je konsekwentnie ignoruje. Czasem jest niemiły, jak to on.
Wtedy Tsukki jakby się wyłączył, nie skupiając się na drodze. Po prostu szedł i tak doszedł do przejścia, kilka kroków przede mną. Wszedł na jezdnię, nie oglądając się za siebie. Kiedy ta furgonetka wypadła zza zakrętu, nawet nie zdążyłem go ostrzec. Potem czoło samochodu uderzyło w niego, a czas jakby zwolnił. Przeleciał kilka metrów, ja wrzasnąłem "TSUKKI!", ale było już za późno. Uderzył o ziemię, mężczyzna o brązowych włosach wypadł z samochodu i zatrzymał się przy ni,. Sekundę później mnie zauważył.
- O Boże, przepraszam, niebiosa wybaczcie, śpieszyłem się... Nie spojrzałem... Boże... Jesteś jego przyjacielem? - Kiwnąłem głową, nie mogąc wydobyć głosu. Po prostu podszedłem do jego nieprzytomnego ciała i sam omal nie zemdlałem, widząc, jak wygląda. Z miejsca, gdzie uderzył go samochód płynęła krew,  a noga, którą uderzył o ziemię, wykrzywiła się pod dziwnym kątem, i... Och. w tym momencie spostrzegłem, że choć ma ranę na głowie, słuchawki pozostały nienaruszone, a okulary tylko zsunęły się na ziemię, nawet nierozbite. Poczułem, że łzy płyną mi po twarzy. Przycisnąłem głowę do jego piersi i poczułem słabe bicie serca.
- Tsukki... Tsukki. - Mężczyzna, który go potrącił, dzwonił właśnie po pogotowie,.
- Serce mu bije? Oddycha? - spytał, a ja po sprawdzeniu oddechu skinąłem głową. I tak tam siedziałem, mamrocząc jego imię, nie będąc w stanie się ruszyć ani sklecić spójnego zdania.
Kilka następnych godzin było najgorszym z koszmarów. Przyjechała po niego karetka - nie zabrali mnie ze sobą, ale człowiek, który potrącił Tsukkiego, wziął mnie do samochodu i zawiózł pod szpital. Potem sam zgłosił się do czekającej tam już policji, a ja poszedłem do recepcji.
- Przepraszam, czy... Czy chłopak, którego przywieziono tu przed chwilą...
- Znasz go?
- Tak, to... To mój przyjaciel.
- Nazywa się Tsukishima Kei? Widziałeś, jak go potrącono?
- T-tak.
- Ta pani jest jego pielęgniarką - recepcjonistka przywołała gestem niską kobietę z włosami związanymi w dwa kucyki.
- Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Jeszcze się nie obudził. Jesteś jego przyjacielem, tak? Mógłbyś to dla niego przechować? - Podała mi coś, a ja zorientowałem się po chwili, że to okulary i słuchawki razem z iPodem. W tym momencie nie mogłem już wytrzymać i po prostu stałem przed pielęgniarką, łkając i przyciskając okulary Tsukkiego do piersi, tak jakby były jedynym, co mi po nim zostało.
Siedziałem w szpitalnym holu długo, chociaż recepcjonistka mówiła, że Tsukki się dzisiaj nie wybudzi. Nic nie robiłem. Już nawet nie płakałem. Czułem się, jakby ktoś odebrał kawałek mnie, mały, ale bardzo ważny, i jakbym bez niego pozostał pusty.
Moja mama przyszła około dwudziestej. Chyba ciężko było jej wyrwać się z pracy. Po minie poznałem, że dowiedziała się ze szkoły, którą z kolei powiadomił szpital. Podeszła i objęła mnie bez słowa.
- Tadashi... W porządku? - Spytała po chwili bez sensu.
- Nie. Nie. Nie jest w porządku. Zupełnie nie.
- Wiem.
Wracaliśmy do domu w milczeniu.
Tsukki jest jedynym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałem. Teraz mam też kolegów z drużyny, ale w gimnazjum słaby, nieśmiały, piegowaty Yamaguchi był raczej pogardzany. Tsukkiego znam od dzieciństwa. Oczywiście, nie okazuje że jestem dla niego ważny czy coś takiego. jest niemiły i wycofany, ale jest wszystkim, co mam. Kiedy go poznałem, pomyślałem, że jest najpiękniejszą osobą, jaką kiedykolwiek widziałem. Charakter miał okropny, ale z jakiegoś powodu trzymaliśmy się razem, choć mógł mieć tylu lepszych znajomych. Wszystkich od siebie odsuwa. Mnie z początku też, ale... Nie wiem. Chyba się do mnie przyzwyczaił. W gimnazjum kilkakrotnie bronił mnie samą swoją obecnością, wysoki, dumny Tsukishima, z którym nikt nie chciał zadzierać. Był jedyną osobą, poza zapracowaną mamą,  naprawdę dla mnie ważną. Jedynym prawdziwym przyjacielem.
Dobra, przyznam się sam przed sobą.
Kocham Tsukkiego.
Następnego dnia  cała drużyna została zwolniona ze szkoły, aby móc go odwiedzić. Omal nie rozpoznałem go bez okularów, za to z mnóstwem medycznej aparatury. Ten widok sprawił, że chciałem nim potrząsnąć, żeby się ocknął, założyć mu okulary i poczekać, aż powie coś obojętnie, w swoim stylu. Wchodziliśmy po dwie osoby - ja byłem z nasza menedżerką, Shimizu. Inni byli tam dosyć krótko. Mało kto z nich zna Tsukkiego naprawdę (na ile ja sam go znam?), większość za nim nie przepada. Nawet do końca nie wiedzieli, co powiedzieć. "Przykro mi, że wpadł pod samochód. Był chamskim sukinsynem, ale nie zasłużył na taki los"?
- Tadashi... Myślę, że kapitan pozwoli ci teraz przez jakiś czas nie przychodzić na treningi. Dopóki Kei się nie obudzi.
- Nie, ja... Chcę przychodzić. - Nie do końca prawda, ale pomyślałem, że to pomoże mi wypełnić pustkę. I wtedy Shimizu zrobiła coś niespodziewanego i położyła mi rękę na ramieniu bez słowa. Wydało mi się, że być może ona rozumie. Przynajmniej w części.
Tego dnia nałożyłem na uszy słuchawki Tsukkiego i włączyłem ostatnią piosenkę, jakiej słuchał. Głośny punk połączony z rapem - szczerze mówiąc nie wiem, jak to się nazywa. Ciekawe, o czym myśli, kiedy tego słucha. O swoim gniewie? Na co miałby być zły człowiek, który na wszystko patrzy z wyższością? Położyłem się, cały czas słuchając tej piosenki, ale sen nie chciał przyjść, bo nie mogłem wyrzucić z pamięci dwóch nakładającym się obrazów Tsukkiego - tego zwykłego, wrednego i sarkastycznego, nie przejmującego się niczym, i tego aktualnego, podłączonego do aparatury i odartego z całej siły i pewności siebie. Nigdy nie byłem za bardzo religijny, ale tym razem prosiłem Boga, Bogów, każdego, który słuchał, żeby mi go nie zabierali. Nie tylko teraz. Nigdy.
Następny tydzień był pustką. Byłem w szkole, na treningu, a potem zawsze jechałem do szpitala i czekałem do wieczora. Tsukki cały czas był w śpiączce. Wracałem do domu i słuchałem jego muzyki. Nigdy jej z nim nie słuchałem. Czułem się prawie, jakby był ze mną. Prawie.
Ale musiałem przyznać - mój świat się skończył, kiedy go zabrakło. Pamiętałem o tym zawsze, kiedy nie czując niemalże własnych łez siedziałem i nie próbowałem już zasnąć ani o nim zapomnieć.
Mama próbowała mnie wspierać. Nie lubiłem rozmów o Tsukkim, ale któregoś dnia wyrwało mi się:
- Mamo, ja... Ja Tsukkiego...
- Wiem, Tadashi. Od dawna wiem.
I chyba naprawdę wiedziała.
Aż w końcu, dziewięć dni od wypadku (dziewięć najgorszych dni w moim życiu), kiedy siedziałem w szpitalnym holu, pielęgniarka z włosami związanymi w kucyki przybiegła do mnie.
- Yamaguchi-kun? - Już mnie rozpoznawała, tak często tam byłem.
- Tak? - Uniosłem głowę, spodziewając się najgorszego, tego, że Tsukkiego naprawdę już nie ma. Starałem się być na to gotowy, ale nie wychodziło mi to. Jak mogłoby?
- On... Tsukishima-kun... On się obudził.
- C-co? - Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. - Mogę... Mogę do niego pójść?
- Doktor nie byłby zadowolony, ale... Dobra, chodź.
- Dziękuję! - Ukłoniłem się niezgrabnie i ruszyłem za nią. Zaprowadziła mnie do tego samego pomieszczenia co poprzednio. I dopiero, gdy zobaczyłem, jak odwraca się i patrzy na mnie z niedowierzaniem spod zmrużonych powiek, uwierzyłem, że to prawda. Oczy wypełniły mi się łzami, łzami wdzięczności do tych na górze, którzy postanowili mi go oddać.
- Yamaguchi? - Podszedłem bliżej i drżącymi rękoma ściągnąłem z szyi sprzęt, który nosiłem bez przerwy od tygodnia. Pierwsza kropla wody spadła z mojego podbródka na białą szpitalną pościel.
- Tsukki - powiedziałem cicho, wyciągając do niego dłoń. - Twoje słuchawki. - Nic więcej nie byłem w stanie wydusić. Wziął je i rzucił niemal swoim zwykłym, kpiarskim tonem:
- Byłeś tu cały ten czas? - Pokiwałem głową, a on poprawił się na łóżku. Drzwi cicho się zamknęły - pielęgniarka wyszła, najwyraźniej stwierdzając, że przez moment jest tu niepotrzebna. Uniósł ręce i otoczył mnie ramionami. Przez moment stałem tak, nie wiedząc, co zrobić, więc w końcu przyciągnął mnie do siebie, zniecierpliwiony.
Nie miało znaczenia, co było przedtem i co miało być potem, to, że Tsukki nadal był podłączony do aparatury, a moje łzy moczyły jego koszulę. Bo kiedy siedziałem na jego łóżku, przytulony do niego, wdychając jego zapach, liczyło się tylko to, że, być może, dzięki temu nieszczęsnemu wypadkowi, udało mi się odrobinę do niego zbliżyć.
- Kocham cię, Tsukki - mruknąłem bardzo cicho. Pewnie mnie nie usłyszał.
Ale być może wreszcie zrozumiał.
*
Word zjada entery ;;;

20 komentarzy:

  1. Naprawdę świetne c: Chyba zyskałam kolejne OTP xd Yamaguchi jest tu naprawdę sobą no i pomysł równie dobry. Życzę weny, będę zaglądać :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Nawracanie ludzi na TsukkiYamę to moja życiowa misja <3

      Usuń
  2. Jakie urocze (TεT) Ale stanowczo za krótkie, pani, tak się nie godzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie napiszę jeszcze milion miniaturek z nimi, spoko :3

      Usuń
    2. nadal czekamy <3

      Zapraszam na blog o pożyczkach.

      Usuń
  3. BOŻE MOJE KLIMATY *------------------*
    powracam, bo ktoś tu się na braki w komach skarży xD
    Lubię ten pairing....bardzo.... Opowiadanie napisane jest mega wrażliwie i całość łączy się idelanie. Czyta się leciutko i zapartym tchem <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje prawie OTP z hq
    Już się bałam, że zabijesz Tsukkiego D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się o niego bałam w trakcie pisania
      Ale zbyt go kocham

      Usuń
    2. Ja tam lubię uśmiercać ulubione postacie, a potem płaczę i nienawidzę się, bo jestem złym człowiekiem. U Ciebie nie można pisać z anonima i musiałam się logować *patrzy oskarżycielsko*

      Usuń
    3. Wiesz, wydało się, po prostu boję się anonimowej krytyki ://///

      Usuń
    4. W tym momencie śle do Ciebie hejty. Hater gonna hate

      Usuń
  5. *o*
    Nie poprostu nie mogę kolejna osoba, która pisze TsukkiYama i na dodetek lubisz murasakibarę <3333 Czy tylko ja uwazam ze MuraHimu najelepsi!!!!
    Bede tu zagladac *^O^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muraś i Himuro to moje OTP <3
      Dziękuję, kochanie ~

      Usuń
  6. Woo nie no ja nareszcie jest osoba ktora tez kocha ten paring *o*
    Laczmy sieee!!! xD jak bys miala chwileczasu to wpadnij do mojego bloga bo mam tam MuraHimu. :3

    OdpowiedzUsuń
  7. No i mamy ostatni wpis.. Gdzie są następne ja się pytam. Nie oszukujmy się. Kocham tę dwójkę i nic tego nie zmieni. Ogólnie ten blog przypadł mi do gustu i z chęcią przeczytałam bym więcej twoich dzieł Yui-senpai *^* Wróć do mnie xoxo
    Pozdrawiam i Oyasumi xo

    OdpowiedzUsuń
  8. Oo jezu <3 Tsukkiyama! Mój najukochanszy ship. I w dodatku świetnie napisany.

    OdpowiedzUsuń